Od 13 listopada 2025 r. każdy operator drona o masie od 250 gramów do 20 kilogramów będzie musiał posiadać obowiązkowe ubezpieczenie OC - wynika z rozporządzenia ministra finansów z 24 października 2025 roku. Nowe przepisy miały wypełnić lukę w prawie i zapewnić rekompensatę osobom poszkodowanym w wyniku wypadków z udziałem dronów. Tyle, że na ostatnim etapie prac pojawiło się kluczowe wyłączenie odpowiedzialności - wskazuje Jarosław Szymański, Dyrektor Mentor S.A. o. Warszawa.
- To wyłączenie odpowiedzialności tworzy system pozornej ochrony poszkodowanych
- Założenia były słuszne, wykonanie już nie
- 19,9 kg bez ochrony, ale 20,1 kg – już tak
- Jak można było zapewnić realną ochronę poszkodowanym?
To wyłączenie odpowiedzialności tworzy system pozornej ochrony poszkodowanych
Ubezpieczenie nie obejmuje bowiem szkód powstałych „wskutek naruszenia przepisów krajowych, wspólnotowych lub międzynarodowych” dotyczących wykonywania operacji z użyciem dronów. W praktyce oznacza to, że odpowiedzialność ubezpieczyciela ogranicza się niemal wyłącznie do sytuacji siły wyższej, powstania szkody z winy poszkodowanych lub awarii technicznej, niezależnej od działań operatora drona. To sprzeczność z samą istotą obowiązkowego ubezpieczenia.
Ustawodawca wymaga posiadania polisy, lecz jednocześnie pozwala ubezpieczycielowi uniknąć wypłaty, jeśli ten uzna, że operator popełnił błąd i nawet nieumyślnie naruszył przepisy . W efekcie powstaje system pozornej ochrony, w którym poszkodowany pozostaje bez wsparcia. Bo przecież system obowiązkowych ubezpieczeń miał być gwarancją, że ubezpieczyciel dysponuje środkami i obowiązkiem rekompensaty szkód. Wprowadzenie przepisu o tak szerokich wyłączeniach temu przeczy, bo w praktyce przerzuca ryzyko i koszty na poszkodowanych. W takiej sytuacji poszkodowanemu pozostanie dochodzenie roszczeń bezpośrednio od operatora, który będzie musiał pokryć je z własnej kieszeni. Jeśli będzie miał środki.
Założenia były słuszne, wykonanie już nie
W założeniu ministerstwa głównym celem przedmiotowego ubezpieczenia miała być ochrona potencjalnych poszkodowanych. Niestety w końcówce prac Polska Izba Ubezpieczeń wniosła poprawki, które mocno tę ochronę ograniczają. W pierwotnym projekcie nie było bowiem wspomnianego wyłączenia odpowiedzialności za szkody powstałe wskutek naruszania przepisów o wykonywaniu lotów dronami. Taki wniosek pojawił się dopiero w stanowisku Polskiej Izby Ubezpieczeń na ostatnim etapie uzgodnień, w dodatku jako warunek akceptacji przez ubezpieczycieli kwoty 50.000 SDR (czyli ok. 267 tys. zł. ) jako sumy gwarancyjnej! Tłumaczono, że bez tego wyłączenia składka ubezpieczeniowa musiałaby być wyższa. Tylko czy relatywnie niewielki wzrost składki uzasadnia pozbawienie poszkodowanych otrzymania odszkodowania niemal w każdej szkodzie wyrządzonej przez drony?
Wykonywanie operacji z naruszeniem przepisów prawa nie powinno korzystać z ochrony ubezpieczeniowej opartej na zasadzie ryzyka - czyli kosztem głównego celu przedmiotowego ubezpieczenia, jaki rzekomo przyświecał ministerstwu ( przypomnę, ochrona poszkodowanych ) - został zrealizowany interes ubezpieczycieli. Wystarczy, że operator drona nieumyślnie złamie jakikolwiek przepis dotyczący zasad wykonania lotu i wyrządzi komuś szkodę a ubezpieczyciel odmówi wypłaty odszkodowania. W takiej sytuacji poszkodowanemu pozostanie dochodzenie roszczeń bezpośrednio od operatora, który będzie musiał pokryć je z własnej kieszeni. Wygląda to raczej na ochronę interesów ubezpieczycieli, a nie operatorów dronów czy - tym bardziej - poszkodowanych. Żeby lepiej zobrazować problem - gdyby takie samo wyłączenie było w obowiązkowym ubezpieczeniu OC posiadaczy samochodów, to pewnie w około 80-90% wypadków kończyłoby się odmową wypłaty odszkodowania! Kolizje z udziałem aut to codzienność. Już samo spowodowanie kolizji samochodowej jest złamaniem przepisów za które dostaje się mandat. Tymczasem w przypadku dronów o masie od 250 gramów do 20 kilogramów zdecydowano się na rozwiązanie, w którym ubezpieczyciel może nie wypłacić odszkodowania.
19,9 kg bez ochrony, ale 20,1 kg – już tak
Zapis o wyłączeniu odpowiedzialności sprawił, że polskie przepisy różnią się nie tylko od krajowych regulacji dotyczących innych branż, ale także od standardów unijnych w zakresie obowiązkowego ubezpieczenia innych statków powietrznych. Dla dronów ważących ponad 20 kilogramów obowiązuje bowiem rozporządzenie unijne (WE) 785/2004, które przewiduje sumę gwarancyjną w wysokości około 4 mln zł i pełną ochronę. Także wtedy gdy operator złamie przepisy. Tymczasem, gdy dron będzie kilka gram lżejszy, zastosowane zostanie wspomniane wcześniej nowe, krajowe rozporządzenie – z ograniczoną odpowiedzialnością. Niewielka różnica w ciężarze, a różnica w ochronie kolosalna i to w sytuacji, gdy polisy zostały wystawione u tego samego ubezpieczyciela. Ciekawostką jest zupełnie kuriozalne stanowisko PIU wyrażone w piśmie do ministerstwa, że „wykonywanie operacji z naruszeniem przepisów prawa nie powinno korzystać z ochrony ubezpieczeniowej opartej na zasadzie ryzyka.” A przecież z ochrony opartej na dokładnie tej samej zasadzie korzystają m.in. operatorzy dronów o masie powyżej 20 kg i posiadacze pojazdów. Czyli wg PIU poszkodowani przez cięższe drony lub samochody mogą korzystać z ochrony opartej na zasadzie ryzyka i wskutek naruszenia przepisów i ubezpieczyciele bez problemu zawierają takie ubezpieczenia, ale poszkodowani przez lżejsze drony już nie mogą? Pytanie do PIU – a dlaczego?
Jak można było zapewnić realną ochronę poszkodowanym?
Pojawiają się głosy, że nie można porównywać zakresu zdefiniowanego w rozporządzeniu MFiG z określonym w ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych, bo to różne akty prawne itd.. Tak jest. Tyle, że zupełnie nie o to chodzi. Kolejny raz przypomnijmy główny cel jaki przyświecał ministerstwu przy wdrażaniu obowiązku ubezpieczenia operatorów dronów - ochrona potencjalnych poszkodowanych. Jeśli ustawodawca faktycznie chciał ten cel zrealizować, to mógł to zrobić na dwa sposoby:
1) poprzez znowelizowanie ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych w takim zakresie, aby poszkodowanym przez lżejsze drony prawo gwarantowało takie same możliwości pokrywania szkód przez ubezpieczycieli, jakie mają poszkodowani w wypadkach komunikacyjnych. Nowelizacja byłaby konieczna aby zapewnić ubezpieczycielom m.in. prawo do regresu w niektórych przypadkach, tak jak to jest w obowiązkowym ubezpieczeniu OC posiadacza pojazdu. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że nowelizacja ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych weszła w życie w listopadzie 2024 r. a nowelizacja ustawy prawo lotnicze - w lutym 2025 r., to były możliwości żeby zgrać ze sobą te kwestie;
2) poprzez przyjęcie w rozporządzeniu MFiG takich samych rozwiązań, jak w unijnym rozporządzeniu 785/2004. Przecież na tej podstawie ubezpieczyciele zawierają polisy z sumami gwarancyjnymi sięgającymi dziesiątek milionów zł i bez wyłączenia odpowiedzialności wskutek naruszenia przepisów. Co więcej – w tym przypadku rozporządzenie unijne nie przewiduje prawa ubezpieczyciela do regresu. I tu kolejna ciekawostka – ubezpieczyciel ponosi odpowiedzialność nie tylko wskutek naruszenia nieumyślnego ale także w wyniku rażącego niedbalstwa. Da się?
Czyli ustawodawca lub regulator mógł tylko poprzez niewprowadzenie do rozporządzenia propozycji PIU zapewnić wszystkim poszkodowanym przez drony taką samą ochronę, ale tego nie zrobił przez co poszkodowani w wypadkach lżejszych dronów są w zdecydowanie gorszej sytuacji niż inni. I właśnie o to przede wszystkim chodzi w tym całym zamieszaniu z kontrowersjami wokół nowego obowiązkowego ubezpieczenia OC dla operatorów dronów. Nic dziwnego, że w tej sprawie – nikt poza ubezpieczycielami – nie jest zadowolony. A jest o co walczyć. W tej chwili w Polsce zarejestrowanych jest około 400 tysięcy operatorów dronów. Wkrótce będzie dużo więcej, bo ten rynek bardzo dynamicznie się rozwija a wojna na wschodzie odkrywa nowe możliwości i nowe technologie budowy i użycia dronów.
Jarosław Szymański, Dyrektor Mentor S.A. o. Warszawa (jaroslaw.szymanski@mentor.pl)