Rozliczenia PIT, ulgi prorodzinne i preferencyjne zasady dla małżeństw coraz częściej nie są już czarną magią, lecz codziennością dla przeciętnego Kowalskiego. Efekt? W tegorocznych rozliczeniach podatnicy odzyskali średnio około 5 tysięcy złotych. Łącznie urzędy skarbowe przelały obywatelom aż 23 miliardy złotych – to absolutny rekord w historii rozliczeń podatkowych. Dla wielu osób to realny zastrzyk gotówki i powód do satysfakcji. Problem w tym, że – jak podkreślają eksperci – nie jest to żaden bonus od państwa, lecz zwrot wcześniej nadpłaconych pieniędzy. A to zmienia perspektywę.
- Z ulgą po ulgę. Jak Polacy nauczyli się rozliczać podatki
- Zwrot podatku. To radość czy iluzja?
- 23 miliardy złotych zwrotów. Rekord, który mówi więcej, niż się wydaje
- Eksperci biją na alarm. System wymaga korekty
- Fiskus jak święty Mikołaj? Tylko pozornie
Z ulgą po ulgę. Jak Polacy nauczyli się rozliczać podatki
Polacy coraz sprawniej poruszają się w meandrach systemu podatkowego. Samodzielne składanie deklaracji, korzystanie z ulg prorodzinnych czy wspólne rozliczenia małżonków przestają być domeną wyłącznie księgowych.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że aż 20 milionów osób rozliczyło się indywidualnie, a kolejne 5 milionów wybrało rozliczenie wspólne. To jasny sygnał, że świadomość podatkowa rośnie – i to w tempie, którego, jak przyznają eksperci, nie spodziewał się nawet sam fiskus.
Zwrot podatku. To radość czy iluzja?
Pozostaje jednak zasadnicze pytanie. Czy rzeczywiście jest się z czego cieszyć, gdy państwo oddaje obywatelom ich własne pieniądze? Bo dokładnie z tym mamy do czynienia w przypadku wysokich zwrotów podatku. Zaliczki pobierane w trakcie roku znacząco przewyższają faktyczne zobowiązania.
Zdaniem specjalistów oznacza to jedno. Przez wiele miesięcy pieniądze, które mogły pracować na domowe budżety, były „zamrożone” w kasie państwa. – System powinien dokładniej odzwierciedlać nasze dochody – tłumaczy cytowany przez biznes.info Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy firmy inFakt. – Bo co z tego, że dostaniemy zwrot, skoro przez cały rok te środki mogły pracować na nas?
23 miliardy złotych zwrotów. Rekord, który mówi więcej, niż się wydaje
Kwota 23 miliardów złotych oddanych podatnikom robi ogromne wrażenie. Średnio około 5 tysięcy złotych na osobę brzmi jak finansowy prezent. Tyle że – jak podkreślają eksperci – to nie prezent, lecz dowód na to, że system nadal jest źle skalibrowany.
W tegorocznych rozliczeniach znalazł się nawet rekordzista, który odzyskał… 193 tysiące złotych. Informację tę przytaczał biznes.info.pl, zwracając uwagę, że tak wysokie kwoty nie są wyjątkiem wynikającym z hojności fiskusa, lecz konsekwencją agresywnego korzystania z ulg oraz coraz popularniejszych preferencyjnych form rozliczeń. To rodzi kolejne pytanie. Czy tak wysokie zwroty świadczą o sprawnym systemie, czy raczej o jego strukturalnej wadzie?
Eksperci biją na alarm. System wymaga korekty
Choć rekordowe zwroty podatku wyglądają efektownie w statystykach, dla specjalistów są przede wszystkim sygnałem ostrzegawczym. Coraz głośniej mówi się o konieczności zmian – niekoniecznie rewolucyjnych, ale przynajmniej korekty zasad poboru zaliczek.
Jeśli bowiem co roku państwo musi oddawać obywatelom dziesiątki miliardów złotych nadpłat, to oznacza, że mechanizm naliczania podatków nie działa optymalnie. W praktyce fiskus przez większą część roku dysponuje pieniędzmi podatników, a oddaje je dopiero po zakończeniu rozliczeń.
Fiskus jak święty Mikołaj? Tylko pozornie
Na papierze rekordowe zwroty PIT wyglądają jak dowód hojności państwa. W rzeczywistości są raczej potwierdzeniem, że podatnicy przez dwanaście miesięcy przechowywali swoje pieniądze w państwowej kasie – bez odsetek i bez realnego wpływu na to, jak są wykorzystywane.
Dlatego, choć przelew z urzędu skarbowego może cieszyć, eksperci zgodnie podkreślają. Prawdziwym sukcesem byłby system, w którym takich rekordów po prostu nie ma.