Czy single i pary z jednym dzieckiem zapłacą nowy podatek? Do Sejmu trafiła obywatelska propozycja wprowadzenia dodatkowej daniny, przypominającej historyczne "bykowe". Pomysł już wywołał ogromne emocje. Czy Polska wraca do rozwiązań z czasów PRL-u?
- Come back bykowego. Propozycja nowego podatku dla singli i bezdzietnych
- Nowy podatek za brak dzieci. Jak ma wyglądać
- "Bykowe" po trzydziestce. Taki haracz trzeba będzie oddać państwu
- Jak działał historyczny podatek od bezdzietności za komuny
- Bykowe w Europie. Jak wygląda to w Niemczech i Francji?
- Dramatyczna, demograficzna prognoza dla Polski
- Czy nowy podatek od bezdzietności wejdzie w życie?
Come back bykowego. Propozycja nowego podatku dla singli i bezdzietnych
Do Sejmu trafiła obywatelska inicjatywa ustawodawcza, która zakłada wprowadzenie nowego podatku dla osób bezdzietnych oraz par z jednym dzieckiem. W zamyśle anonimowego autora petycji, nowa danina miałaby rekompensować brak wkładu tych osób w przyszłość systemu emerytalnego.
Pomysł ten przypomina tak zwane bykowe, które obowiązywało w Polsce za czasów Bolesława Bieruta. W ostatnich miesiącach ideę opodatkowania bezdzietnych przywrócił do debaty publicznej poseł Marek Jakubiak. – Dlaczego moje dzieci mają utrzymywać tych, którzy nie mają potomstwa? – pytał w mediach polityk.
Nowy podatek za brak dzieci. Jak ma wyglądać
Zgodnie z propozycją, bezdzietni mieliby płacić podwójną składkę emerytalną, natomiast małżeństwa z jednym dzieckiem – składkę wyższą o 50 procent, o ile ukończyły 30 lat. Zwolnieni z obowiązku byliby ci, którzy z powodów medycznych nie mogą mieć dzieci lub je stracili.
W uzasadnieniu petycji czytamy, że bezdzietni nie przyczyniają się do wzrostu liczby przyszłych podatników, a więc obciążają system bez udziału w jego przyszłości. Jej autor uznał, że trzydziestolatkowie są już po studiach i zazwyczaj osiągają stabilizację zawodową – dlatego powinni ponosić większe obciążenia fiskalne.
"Bykowe" po trzydziestce. Taki haracz trzeba będzie oddać państwu
Wedle analiz "Faktu", bezdzietny z minimalną pensją, która obecnie wynosi 4666 zł brutto, musiałaby odprowadzać miesięcznie dodatkowe 455 zł do ZUS. Przy zarobkach 6 tys. zł, "bykowe" wyniosłoby 585 zł miesięcznie, przy 8 tys. zł pensji - 780 zł, a przy 10 tys. zł byłoby to już 976 zł.
Nowa propozycja podatkowa wywołała falę krytyki wśród osób samotnych i bezdzietnych. – Mam 30 lat, mieszkam w wynajmowanej kawalerce i dopiero zaczynam karierę zawodową. Jak mam założyć rodzinę, skoro ledwo wiążę koniec z końcem? – mówił Mateusz z Warszawy w rozmowie z Infor.pl.
Wielu singli podkreśla, że ich podatki już teraz finansują świadczenia dla rodzin, w tym program 800 plus. Propozycję dodatkowej daniny odbierają jako karę za styl życia, na który często nie mają wpływu.
Jak działał historyczny podatek od bezdzietności za komuny
Bykowe obowiązywało w Polsce od 1950 roku. Bezdzietni w wieku powyżej 21 lat, a później 25, płacili wyższy podatek dochodowy – nawet o 20 proc. Nawet zawarcie małżeństwa nie chroniło przed daniną, jeśli w ciągu dwóch lat nie pojawiło się potomstwo. Władza ludowa liczyła, że w ten sposób zachęci Polaków do prokreacji.
Bykowe w Europie. Jak wygląda to w Niemczech i Francji?
Podobne rozwiązania istnieją w innych krajach europejskich. W Niemczech, bezdzietni po ukończeniu 23. roku życia płacą wyższą składkę na ubezpieczenia społeczne – o 0,25 punktu procentowego. We Francji stosuje się tzw. iloraz rodzinny, który obniża podatek w zależności od liczby członków rodziny.
Dramatyczna, demograficzna prognoza dla Polski
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że do 2060 roku liczba ludności Polski zmniejszy się o 6,5 miliona, czyli ponad 17 proc.. To tak, jakby z mapy zniknęło pięć województw.
Coraz więcej będzie też seniorów – osoby powyżej 65. roku życia będą stanowić aż 32% populacji. Najszybciej starzeć się będą województwa małopolskie, pomorskie i mazowieckie. To właśnie te dane demograficzne są głównym argumentem zwolenników opodatkowania bezdzietnych.
Czy nowy podatek od bezdzietności wejdzie w życie?
Na razie projekt jest jedynie propozycją obywatelską, która musi przejść dalszą ścieżkę legislacyjną. Kancelaria Sejmu, zgodnie ze swoimi obowiązkami, opiniuje wszystkie wpływające wnioski ustawodawcze. Serwis biznes.info przywołuje opinię dr hab. Magdalena Szczepańska, eksperta ds. legislacji, która w wyjaśnia autorowi projektu jego błędne rozumienie zasady „solidarności społecznej”.
Jak wskazuje Szczepańska, polski system ubezpieczeń społecznych opiera się bowiem na modelu repartycyjnym, który zakłada międzypokoleniową umowę społeczną.
„Obecne pokolenie pracujących musi ponieść zobowiązania wobec aktualnych świadczeniobiorców (uprawnionych do np. emerytury – red.) w związku z realizacją umowy, którą oni wcześniej wypełniali. W świetle tej zasady osoby bezdzietne wypełniają zobowiązanie w ramach umowy społecznej, opłacając składki na ubezpieczenie z bieżących przychodów. Nie można zgodzić się z tezą, że osoby, które w wieku 30 lat nie posiadają dzieci ‘w sposób naturalny obciążają system’. […] Instytucja zobowiązana do wypłaty świadczeń emerytalnych realizuje je co do zasady dopiero po ukończeniu przez ubezpieczonych wieku emerytalnego”.
Choć proponowana regulacja nie ma szans na przyjęcie w Sejmie, warto jasno wskazywać, dlaczego wzbudza sprzeciw. Przede wszystkim – uzależnianie wysokości składek od liczby posiadanych dzieci narusza konstytucyjne zasady równości obywateli. Tego rodzaju rozwiązania są sprzeczne m.in. z art. 2a ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.