Wraca sprawa podatku katastralnego. Lewica finalizuje projekt ustawy, który ma zostać złożony w grudniu, a jego szczegóły właśnie zaczynają wychodzić na światło dzienne. Choć propozycja ma charakter poselski, a nie rządowy, jej potencjalny wpływ na rynek nieruchomości i miliony właścicieli mieszkań może być znaczący.
Debata o podatku katastralnym wraca do polskiej polityki, a najnowsze doniesienia (z 26 listopada) pokazują, że temat ten może stać się jedną z najważniejszych osi sporu w najbliższych tygodniach. Lewica finalizuje własny projekt ustawy, który – zgodnie z zapowiedziami – ma zostać złożony w grudniu jako inicjatywa poselska. Choć projekt Lewicy ma objąć wyłącznie właścicieli co najmniej trzech nieruchomości, jego skutki mogą odczuć wszyscy uczestnicy rynku: inwestorzy, wynajmujący, najemcy oraz samorządy. Polityczne tło sprawy jest równie gorące – prezydent Karol Nawrocki już zapowiedział, że sprzeciwi się każdej ustawie podnoszącej podatki, a w kampanii wyborczej dystansował się jednoznacznie od jakiejkolwiek formy podatku katastralnego.
Podatek katastralny: Lewica finalizuje własną ustawę, która obejmie właścicieli co najmniej trzech mieszkań
Lewica pracuje nad własnym projektem podatku katastralnego. Jak informuje RMF FM 26 listopada: „Lewica planuje wprowadzenie podatku katastralnego, który miałby dotyczyć właścicieli co najmniej trzech nieruchomości. Projekt ustawy, nad którym pracuje wiceminister gospodarki Tomasz Lewandowski, zostanie złożony w grudniu jako inicjatywa poselska”. Oznacza to wyraźne ukierunkowanie regulacji na dużych właścicieli nieruchomości, szczególnie tych inwestujących w mieszkania w celach zarobkowych. Sama konstrukcja podatku nie została jeszcze ujawniona, ale wiadomo, że „podatek katastralny ma być nową formą daniny od nieruchomości, której wysokość zwykle wynosi od 1 do 2 proc. wartości mieszkania”. Taka stawka w praktyce oznaczałaby znaczące obciążenia – nawet kilka czy kilkanaście tysięcy złotych rocznie dla jednego lokalu.
Mimo zapowiedzi Lewicy sprawa nie jest prosta, a główny problem ma charakter czysto polityczny. Jak podaje RMF FM: „Kluczowym wyzwaniem dla wprowadzenia nowych przepisów może być podpis prezydenta Karola Nawrockiego. A ten zapowiadał, że nie podpisze żadnej ustawy podnoszącej podatki. W kampanii wyborczej przekonywał także, że jest przeciwnikiem podatku katastralnego”. To oznacza, że nawet jeśli projekt Lewicy zdobędzie większość w Sejmie, weto prezydenta może go zatrzymać. Jednocześnie w tym samym obozie politycznym trwa spór ideologiczny i organizacyjny – Partia Razem zaprezentowała własny projekt podatku, a część Lewicy publicznie go atakuje, co komplikuje wspólne działania ugrupowań, które dotychczas deklarowały jednomyślność w kwestii walki ze spekulacją mieszkaniową.
Propozycja Partii Razem jako alternatywa wobec projektu Lewicy i ostre zarzuty między ugrupowaniami – od stawki 1 proc. do 3 proc.
Przypomnijmy, że 8 listopada Adrian Zandberg przedstawił projekt ustawy Partii Razem, który miałby wprowadzić pełny podatek „antyspekulacyjny”. Jak deklarował: „z założeń projektu wynika, że podatek dla osób z trzema do pięciu mieszkań wyniósłby 1 proc. wartości nieruchomości, od sześciu do ośmiu – 2 proc., a od dziewiątej i kolejnych nieruchomości – 3 proc. wartości”. Model ten jest prosty, progresywny i uderza w największych właścicieli mieszkań. Jednak wiceminister Tomasz Lewandowski natychmiast zwrócił uwagę na dwie zasadnicze przeszkody techniczne. Jak wskazał: „Projekt ten zakłada, że mamy dwie rzeczy, których nie mamy. – Po pierwsze krajowego, zintegrowanego systemu informacji o nieruchomościach, który dałby informację m.in. o tym, ile, jakich i kto ma nieruchomości mieszkaniowych. A po drugie, oszacowanej wartości nieruchomości, która przecież ma być podstawą decyzji administracyjnej o wymiarze podatku.” Następnie dodał obrazową metaforę, która błyskawicznie obiegła media: „Gdybym zatem nie był prawnikiem, a czarodziejem z Hogwartu, to bardzo entuzjastycznie podszedłbym do tego projektu.”
Lewandowski podkreślił także skalę wyzwania: „(...) łącznie mowa o ponad 16 milionach mieszkań, które ktoś z odpowiednimi kompetencjami musiałby wycenić”. Z jego wypowiedzi wynika, że obecne zasoby państwa nie pozwalają na szybkie wdrożenie pełnego podatku katastralnego. Mimo to zapewnił, że Lewica pracuje nad alternatywą: „Propozycja rozwiązania pomostowego jest już gotowa i czeka na decyzję partii i klubu. (…) Zakłada ona możliwe działania na już, oraz docelowy i rekomendowany przez Lewicę model.”
Reakcja Razem była wyjątkowo ostra. Zandberg skomentował: „Wymówki Nowej Lewicy, żeby nie poprzeć podatku antyspekulacyjnego, są coraz dziwniejsze.” Wskazał także, że: „Przed wyborami prezydenckimi go popierali, teraz zmienili zdanie. Może niech lepiej otwarcie powiedzą, że Tusk im zakazał.” Lider Razem podkreślił, że wykorzystanie istniejących baz danych byłoby wystarczające: „Zaproponowaliśmy mechanizm oparty na istniejącym Rejestrze Cen Nieruchomości.” Zarzucił Lewicy brak chęci pracy nad ustawą: „Politycy Nowej Lewicy nie chcą w ogóle pracować. Wolą mówić, że ‘nic się nie da zrobić’.”
Sytuację dodatkowo skomplikowało to, że projekt Razem nie ma wymaganych podpisów: „Koło Razem ma 5 posłów, a do złożenia projektu potrzeba 15.” Anna Maria Żukowska stanowczo odmówiła podpisania się pod nim: „nie podpisze się pod projektem”, a Magdalena Biejat oceniła projekt Razem jako wadliwy: „Sam pomysł w teorii jest oczywiście dobry, natomiast w praktyce ta ustawa ma wiele błędów. (…) Podstawowy jest taki, że obecnie nie mamy rejestru mieszkań.” Jej podsumowanie było bardzo krytyczne: „jest to ‘zabieranie się do sprawy od zupełnie złej strony, trochę chyba pod publiczkę’.”
Techniczne i systemowe bariery, które mogą uniemożliwić wprowadzenie podatku katastralnego
Spór między Lewicą a Razem pokazuje, że poza różnicami politycznymi istnieje realny problem infrastrukturalny. Państwo polskie nie posiada obecnie zintegrowanego rejestru wszystkich nieruchomości wraz z ich właścicielami. Nie ma też systemu bieżącej wyceny, bez którego podatek procentowy od wartości jest niemożliwy. Aby wprowadzić taki podatek, trzeba byłoby w krótkim czasie dokonać wyceny ponad 16 milionów mieszkań – co nie tylko wymagałoby ogromnych zasobów finansowych i kadrowych, ale również oznaczałoby konieczność stworzenia nowego systemu administracyjnego praktycznie od podstaw. Zdaniem wiceministra Lewandowskiego brak takich systemów stanowi „przeszkodę faktyczną i prawną szybkiego wprowadzenia podatku katastralnego”.
Tymczasem większość krajów, które korzystają z podatku katastralnego, budowała systemy wyceny i rejestry nawet przez kilkanaście lat. Do tego dochodzą skutki rynkowe – nowy podatek może uderzyć w inwestorów i duże portfele mieszkaniowe, ale jego koszty mogą zostać przerzucone na najemców, co oznaczałoby wzrost czynszów w wielu polskich miastach. Jednocześnie pojawia się ryzyko masowego wycofywania mieszkań z rynku najmu przez właścicieli, którzy nie będą mogli lub nie będą chcieli ponosić nowych obciążeń.
Konsekwencje wprowadzenia podatku – kogo obejmie, jak może wpłynąć na rynek i dlaczego budzi tak duże emocje?
Zgodnie z obecnymi deklaracjami podatek katastralny ma objąć właścicieli co najmniej trzech mieszkań. Zarówno propozycja Lewicy, jak i projekt Razem jasno wskazują, że przeciętni właściciele jednego lub dwóch lokali nie mają się czego obawiać. Problem w tym, że jakiekolwiek zmiany na rynku najmu mają tendencję do „rozlewania się” na całą gospodarkę mieszkaniową, dlatego obawy dotyczą również osób, które nie są bezpośrednio objęte ustawą. Stabilność cen najmu, dostępność mieszkań i atrakcyjność inwestycji mieszkaniowych mogą ulec poważnym zmianom, co wywołuje niepokój wśród właścicieli nieruchomości i ekspertów rynku.
Warto również podkreślić, że podatek w wersji Razem czy Lewicy może stać się impulsem do bardziej radykalnych reform, jeśli okaże się skuteczny lub jeśli przyszłe rządy uznają rynek mieszkaniowy za priorytet interwencyjny. Na razie wiadomo jednak jedno: pomysł wzbudza ogromne emocje, dzieli koalicję rządzącą i budzi sprzeciw prezydenta, który już teraz zapowiada, że nie podpisze ustawy zwiększającej podatki.