Rekordowa liczba ludności w Unii Europejskiej – 450,4 mln osób – to efekt rosnącej imigracji, która rekompensuje spadek urodzeń i przewagę zgonów. Europa starzeje się, a migranci łagodzą demograficzny kryzys. Polska, z ujemnym bilansem ludności, stoi dziś na rozdrożu.
- Eurostat: UE liczy już 450,4 mln mieszkańców
- Europa starzeje się, a migranci łagodzą kryzys
- Gdzie ludzi przybywa, a gdzie ubywa?
- Niemcy, Francja i Włochy dominują
- Co dalej z demografią Europy?
- Polska na demograficznym rozdrożu. Jedyną realną drogą jest otwarcie się na migrację
- Współczynnik dzietności na bardzo niskim poziomie. Postępuje wyludnianie się mniejszych miejscowości
Unia Europejska liczy dziś 450,4 miliona mieszkańców – i nie zawdzięcza tego ani wyższemu wskaźnikowi urodzeń, ani spadkowi śmiertelności. Głównym motorem wzrostu populacji jest imigracja, która pozwala wielu krajom łagodzić skutki kryzysu demograficznego. Tymczasem Polska traci mieszkańców – umiera więcej osób niż się rodzi, a młodzi masowo wyjeżdżają. Współczynnik dzietności należy do najniższych w Europie, a przyszłość mniejszych miast i powiatów rysuje się w ciemnych barwach. Czy otwarcie się na migrację może uratować naszą demografię? A może czeka nas nieodwracalne wyludnianie i zapaść systemu emerytalnego?
Eurostat: UE liczy już 450,4 mln mieszkańców
Unia Europejska osiągnęła rekordową liczbę ludności – 450,4 miliona osób. Jak podał Eurostat, ten wzrost to efekt imigracji, która zrekompensowała spadek liczby urodzeń i przewagę zgonów.
W 2023 roku w krajach UE urodziło się 3,56 mln dzieci, a zmarło 4,82 mln osób. Oznacza to, że bez migracji populacja Unii stale by się kurczyła. Najnowsze dane pokazują, jak kluczową rolę odgrywają ruchy migracyjne po pandemii COVID-19.
Europa starzeje się, a migranci łagodzą kryzys
Od 2012 roku liczba zgonów w UE co roku przewyższa liczbę urodzeń. Eurostat podkreśla, że tylko dzięki migracji liczba ludności nadal rośnie.
To ważny sygnał w kontekście postępującego starzenia się społeczeństwa i niskiego przyrostu naturalnego. Coraz mniej młodych ludzi oznacza problemy z utrzymaniem systemów emerytalnych, opieki zdrowotnej i rynku pracy.
Gdzie ludzi przybywa, a gdzie ubywa?
Największy przyrost ludności w 2023 roku zanotowały:
- Malta: +19 osób na 1000 mieszkańców,
- Irlandia: +16,3,
- Luksemburg: +14,7.
Z kolei spadek liczby ludności zaobserwowano m.in. w:
- Łotwie: –9,9,
- Węgrzech: –4,7,
- Polsce i Estonii: –3,4.
To pokazuje, jak różna jest demograficzna sytuacja w krajach UE. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej nadal mierzą się z emigracją i niską dzietnością.
Niemcy, Francja i Włochy dominują
Ponad 47% mieszkańców całej Unii Europejskiej żyje tylko w trzech krajach:
- Niemczech,
- Francji,
- Włoszech.
To one mają dziś największe znaczenie demograficzne, ale także największe wyzwania – od niedoboru pracowników po kryzysy mieszkaniowe i integrację migrantów.
Co dalej z demografią Europy?
Zmiany demograficzne to nie tylko statystyki – to realne wyzwania dla przyszłości kontynentu. Starzejące się społeczeństwo, niedobór siły roboczej i rosnąca zależność od migracji to problemy, które będą wymagać zdecydowanej reakcji państw członkowskich.
Polityka rodzinna, wsparcie dla młodych, integracja migrantów – to tylko część rozwiązań, o których dziś mówi się coraz głośniej w Brukseli i stolicach krajów UE.
Polska na demograficznym rozdrożu. Jedyną realną drogą jest otwarcie się na migrację
Według prof. Piotra Szukalskiego, demografa z Uniwersytetu Łódzkiego, prognozy dotyczące przyszłości ludności Polski – choć spójne w przewidywaniach o spadku – są tylko szacunkami. Jego zdaniem nie wiemy dokładnie, ilu ludzi realnie mieszka dziś w Polsce, ponieważ ponad 2 mln Polaków przebywa za granicą, choć wciąż są formalnie zameldowani w kraju. Z kolei liczba cudzoziemców w Polsce to szacunkowo od 2 do 3 mln osób, z których część nie figuruje w oficjalnych rejestrach.
– W zasadzie można uzasadnić każdą liczbę ludności w Polsce z przedziału od 36 do 40 milionów – ocenił ekspert. Podkreślił też, że zmiany liczby ludności są trudne do przewidzenia, bo zależą nie tylko od trendów, ale też od nieoczekiwanych wydarzeń – jak np. pandemia COVID-19, która zwiększyła śmiertelność. Jedyną realną drogą do zahamowania wyludniania – jak zauważył – jest otwarcie się na migrację. „Dla wielu ludzi na świecie Polska to raj – praca, zasiłki, darmowa opieka zdrowotna, szkoły dla dzieci” – dodał.
Współczynnik dzietności na bardzo niskim poziomie. Postępuje wyludnianie się mniejszych miejscowości
Ekspert ostrzega również, że współczynnik dzietności w Polsce wynosi zaledwie 1,1, co oznacza, że każde pokolenie jest zastępowane przez następne tylko w około 53-54 procentach. To dramatycznie niski poziom. Zmiany społeczne wśród młodych – szczególnie pokolenia Z – pogłębiają ten trend. Młodzi rzadziej postrzegają sukces przez pryzmat rodziny, a bardziej stawiają na unikanie porażek i zachowanie niezależności. W efekcie w całej Polsce – z wyjątkiem największych miast i ich okolic – trwa systematyczne wyludnianie się mniejszych miejscowości, które już dziś tracą nawet 20–30% mieszkańców.
Naukowiec wskazał, że problem wyludniania mniejszych miejscowości na szeroką skalę dotknął Polskę relatywnie późno. Jak powiedział - Francja, Hiszpania, Wielka Brytania czy Niemcy zetknęły się z nim dużo wcześniej. W tych krajach zaczęto m.in. opracowywać rozwiązania powiązane ze świadomym godzeniem się na zanik części infrastruktury. - Inwestycje w infrastrukturę planowane są tam tak, aby można było na przykład zmienić funkcję budynków za 10-20 lat, kiedy okaże się, że popyt nie jest aż tak duży. Niektóre buduje się w taki sposób, aby część można było w przyszłości bezproblemowo wyburzyć - zauważył.