Nieco mniej niż połowa Polaków nie daje się skusić na grzybobranie, głównie z obawy przed zatruciem. Reszta zbiera grzyby i bez obaw wprowadza do jesiennego menu, urozmaicając posiłki i czyniąc oszczędności w domowym budżecie.
- Polacy zbierający grzyby w przewadze nad przeciwnikami grzybobrania
- Po odpoczynek zamiast pieniędzy – powody grzybobrania
- Zatrucie grzybami czasami kończy się zgonem
Grzybobranie to niekoniecznie narodowy sport Polaków. Badanie Rankomat.pl pokazuje, że prawie 40 proc. z nas unika zbierania grzybów w lesie, a głównym powodem jest nierozróżnianie gatunków jadalnych od trujących (37 proc.).
Mimo że boimy się zatrucia grzybami, to jednak większy lęk przed wizytą w lesie powoduje obecność pająków i kleszczy. Zwolennicy grzybów, których jest ponad 60 proc., lubią to robić dla samych grzybów, kontaktu z naturą i świeżego powietrza, a zaledwie 5 proc. upatruje w grzybobraniu źródła dochodu.
Polacy zbierający grzyby w przewadze nad przeciwnikami grzybobrania
Z badania zleconego przez Rankomat.pl wynika jasno, że znacznie więcej jest zwolenników grzybobrania niż przeciwników. Jednak przewaga grzybiarzy (62 proc.) w stosunku do nie-grzybiarzy (38 proc.) wcale nie jest miażdżąca.
Zwłaszcza że w powszechnej opinii grzybobranie jest uznawane za sport narodowy Polaków, dostęp do lasów w Polsce jest prawie nieograniczony, a Lasy Państwowe podają, że co roku zbiory grzybiarzy oscylują wokół 100 tys. ton grzybów.
Grzybobranie, wbrew obawom o zatrucia, to bezpieczne hobby.
W 2024 r. na terenie Polski doszło do 13 zatruć grzybami, z czego hospitalizowano 11 osób, w tym stwierdzono 1 zgon – podaje Państwowa Inspekcja Sanitarna.
Najwięcej zatruć wystąpiło w województwie podlaskim, a powodem zatrucia były muchomor sromotnikowy, muchomor czerwony, rydz, piestrzenica kasztanowata i smardz jadalny. Ten ostatni wbrew nazwie jest trujący przy spożyciu na surowo i mylony z wymienioną piestrzenicą.
Nie zbierają grzybów
Nie zbierają grzybów, bo...
Materiały prasowe
Mimo to 21 proc. przeciwników grzybobrania mówi wprost, że obawia się zatrucia, a 37 proc. podświadomie unika grzybów z obawy przed ich nierozróżnianiem. Inne lękowe powody to strach przed pająkami i kleszczami (25 proc.), zgubienie się w lesie (14 proc.), napotkanie dzikiej zwierzyny (7 proc.), postrzelenie przez myśliwych (3 proc.) i wreszcie ryzyko pobrudzenia czy zniszczenia odzieży (3 proc.).
Oprócz lęków powodem unikania grzybobrań jest brak frajdy – tak odpowiedziało 37 proc. przeciwników, a prawie co czwarty przyznaje wprost, że go to nudzi.
2 proc. niechodzących na grzyby podjęło taką decyzję przez zły stan zdrowia.
Po odpoczynek zamiast pieniędzy – powody grzybobrania
Zadeklarowani grzybiarze kierują się do lasu dla samych grzybów – to zdanie 68 proc. zwolenników. Niewiele mniej ceni sobie kontakt z naturą (64 proc.), a dokładnie świeże powietrze (54 proc.).
Dla 48 proc. zbieraczy grzybów powodem jest też możliwość uspokojenia się i rozwoju, 32 proc. podtrzymuje rodzinną tradycję, a zaledwie 5 proc. bierze udział w grzybobraniu dla zarobku.
Zatrucie grzybami czasami kończy się zgonem
Spożycie trujących grzybów często prowadzi do poważnych powikłań zdrowotnych. Najłagodniejszymi objawami są bóle żołądka, ale może też zdarzyć się konieczność leczenia szpitalnego, nie wyłączając zgonu.
Główny Inspektorat Sanitarny zachęca, by w razie wątpliwości przynieść zebrane grzyby do najbliższej siedziby stacji sanitarno-epidemiologicznej, w której dyżury pełnią grzyboznawcy lub klasyfikatorzy grzybów. Specjalista bezpłatnie oceni, czy grzyby są jadalne, niejadalne czy też trujące.
Z ubezpieczeniowego punktu widzenia, jeśli już przydarzy się zatrucie, jego finansowe skutki można zniwelować odszkodowaniem z polisy. Większość takich ubezpieczeń dopuszcza wypłatę świadczenia z tytułu zatrucia, poza kilkoma wyjątkami obecnymi w OWU.
- W polisie na życie zatrucie grzybami może być uznane za jeden z powodów do hospitalizacji czy nawet rehabilitacji. Pod warunkiem, że nie doszło do zażycia substancji odurzającej na bazie grzybów. Warto pamiętać, aby ubezpieczenie zawierało konkretne elementy, jak na przykład leczenie szpitalne. Dzięki temu za każdy dzień pobytu w szpitalu ubezpieczyciel wypłaci nawet kilkaset złotych wyjaśnia – Ewelina Ratajczak, ekspertka ubezpieczeń na życie Rankomat.pl,