Statystyki mówią jedno: wciąż brakuje ludzi do pracy. Firmy szukają dobrych specjalistów niemal od ręki, a bezrobocie utrzymuje się na poziomie, który jeszcze kilka lat temu wydawałby się nieosiągalny. A jednak rzeczywistość jest bardziej złożona. Rynek pracownika nie jest już oczywistym standardem, który obejmuje wszystkich. Stał się przywilejem wybranych branż, a czasem nawet pojedynczych zawodów. Kto ma fach w ręku i doświadczenie, ten może przebierać w ofertach. Kto ma kompetencje ogólne, ale nie wyspecjalizowane — często staje w kolejce wraz z innymi.
- Barometr 2026: diagnoza bez znieczulenia
- Medycyna i opieka: nieustanna walka o kadry
- Edukacja: szkoły działają siłą ludzi, których brakuje
- Transport i logistyka: koła się kręcą, ale brakuje ludzi, by je prowadzić
- Budownictwo: fachowiec nadal jest wart swojej wagi w złocie
- Energetyka, finanse, służby mundurowe: luka, której nie da się łatwo zasypać
- 2026 rok: fachowcy wygrają, reszta musi zawalczyć
- Ostrożne plany zatrudnienia
- Sezonowość i niepewność
- Rekrutacje niemal o połowę mniejsze
- Rekrutacje łatwiejsze, ale nie bezproblemowe
- Więcej kompromisów przy zatrudnianiu
Barometr 2026: diagnoza bez znieczulenia
Raport przygotowany przez Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pokazuje czarno na białym, jak wygląda mapa zawodów na najbliższy rok. Analizujący go serwis pulshr.pl podkreśla, że lista profesji deficytowych skraca się z roku na rok. W 2026 roku jest ich siedemnaście — mniej niż w 2025, kiedy wskazano dwadzieścia trzy, i znacznie mniej niż w 2024, kiedy było ich dwadzieścia dziewięć. Największą grupę stanowią zawody w równowadze: sto pięćdziesiąt jeden profesji, w których liczba ofert odpowiada liczbie kandydatów. Co ciekawe, nie ma ani jednego zawodu nadwyżkowego, co oznacza, że żadna grupa pracowników nie musi obawiać się sytuacji, w której chętnych do pracy jest więcej niż miejsc.
Medycyna i opieka: nieustanna walka o kadry
Największe braki spodziewane są po raz kolejny w branży medyczno-opiekuńczej. Lekarze, pielęgniarki i położne, psycholodzy, terapeuci oraz opiekunowie osób starszych lub z niepełnosprawnościami — wszyscy oni znajdują się w gronie profesji, których dramatycznie brakuje i których nadal nikt nie jest w stanie szybko zastąpić. Społeczeństwo starzeje się, potrzeby rosną, a liczba specjalistów nie nadąża. Ta dysproporcja jest widoczna gołym okiem i z roku na rok będzie się tylko pogłębiać.
Edukacja: szkoły działają siłą ludzi, których brakuje
Nie inaczej wygląda sytuacja w szkolnictwie. W 2026 roku problem kadrowy będzie dotyczył nauczycieli praktycznej nauki zawodu, pedagogów uczących przedmiotów ogólnokształcących i języków obcych, nauczycieli przedmiotów zawodowych, a także specjalistów pracujących w szkolnictwie specjalnym i oddziałach integracyjnych. Oświata działa dzięki oddaniu nauczycieli, ale tych jest coraz mniej, a szkoły coraz częściej zostają z wakatami, których nikt nie jest w stanie zapełnić.
Transport i logistyka: koła się kręcą, ale brakuje ludzi, by je prowadzić
Branża transportowo-logistyczna również wchodzi w 2026 rok z poważnymi brakami kadrowymi. Kierowcy autobusów, kierowcy ciężarówek i ciągników siodłowych oraz magazynierzy to profesje, które od lat są na granicy wydolności. Każdy towar, każde zamówienie, każdy kurs i każda trasa zaczynają się od jednego człowieka — i właśnie jego często brakuje najbardziej.
Budownictwo: fachowiec nadal jest wart swojej wagi w złocie
W budowlance problemem będą przede wszystkim monterzy instalacji budowlanych oraz operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych. To zawody, które wymagają praktyki, doświadczenia i precyzji. I choć inwestycje mogą spowolnić, zapotrzebowanie na wyspecjalizowanych pracowników nie spadnie — bo to właśnie oni sprawiają, że prace postępują.
Energetyka, finanse, służby mundurowe: luka, której nie da się łatwo zasypać
Wśród profesji deficytowych znalazły się także specjalizacje energetyczne i elektryczne, służby mundurowe, samodzielni księgowi oraz spawacze. To nieprzypadkowe zestawienie — wszystkie te zawody wymagają dużej odpowiedzialności, dokładności i umiejętności, których nie zdobywa się w kilka miesięcy. To dlatego rynek pracy w tych obszarach jest nieustannie napięty.
2026 rok: fachowcy wygrają, reszta musi zawalczyć
Jak będzie wyglądał rynek pracy za rok? Jego stabilność będzie zależeć od branży, a momentami nawet od konkretnej profesji. Tam, gdzie brakuje specjalistów, sytuacja pracownika będzie silna jak nigdy. W zawodach w równowadze przewagę zyskają ci, którzy mają doświadczenie, potrafią podnosić kwalifikacje i są gotowi na elastyczność.
To prognozy. Jak sytuacja na rynku zatrudnienia wygląda teraz? Odzwierciedlają to plany rekrutacyjne pracodawców, które trafiły pod lupę Instytutu Badawczego Randstad oraz Instytutu Badań Pollster.
Ostrożne plany zatrudnienia
W drugiej połowie 2025 roku prawie 20 proc. firm w Polsce zamierza zwiększyć zatrudnienie, a 74 proc. utrzymać liczbę pracowników na obecnym poziomie. Taka sytuacja może prowadzić do silniejszej konkurencji o specjalistów w najbardziej pożądanych dziedzinach – wynika z 51. edycji badania „Plany Pracodawców”
Część firm w lepszej sytuacji finansowej, w tym duże przedsiębiorstwa, w związku z rozwojem niektórych obszarów, mogą mieć trudność z pozyskaniem fachowców. Widoczne są bowiem sektory i segmenty rynku, które plany rekrutacyjne mają szerzej zakrojone. Wyraźniejszy wzrost zatrudnienia planowany jest w sektorze przemysłowym (23 proc. firm planuje nowe rekrutacje), handlowym (21 proc.) oraz budowlanym (20 proc.). Wśród dużych przedsiębiorstw, zatrudniających ponad 250 osób, aż 45 proc. z nich planuje zwiększenie zatrudnienia.
Sezonowość i niepewność
Zdaniem Marzeny Milinkiewicz, Dyrektora zarządzającego Randstad Polska, ostrożność pracodawców w planowaniu zatrudnienia przy jednoczesnej dobrej ocenie sytuacji finansowej to sygnał, że firmy wciąż poruszają się w otoczeniu dużej niepewności. - Wśród firm uczestniczących w badaniu dostrzegamy mniejsze zainteresowanie rekrutacją pracowników tymczasowych przed okresem letnim – spadła ona o jedną trzecią w porównaniu do analogicznego okresu 2024 roku. Może to wynikać ze spowolnienia gospodarczego i ograniczonej liczby zamówień w nadchodzącym kwartale, szczególnie w mniejszych firmach. Jednocześnie w dużych sektorach gospodarki, takich jak handel, budownictwo czy usługi, przedsiębiorcy chętniej decydują się na zatrudnienie sezonowe, najczęściej w formie staży, praktyk, a także zastępstw podczas urlopów – uważa specjalistka.
- Szczególnie w usługach, związanych z turystyką i gastronomią, zatrudnienie tymczasowe pozostaje ważnym elementem. To ostrożniejsze podejście widoczne we wszystkich działaniach rekrutacyjnych wskazuje na próbę zachowania równowagi między potrzebą rozwoju a koniecznością ograniczania ryzyka. Co ważne, fakt, że 18 proc. firm planuje wzrost zatrudnienia, a aż 65 proc. dobrze ocenia swoją sytuację finansową, sugeruje, że przedsiębiorcy są przygotowani na odbicie gospodarcze, ale czekają wciąż na wyraźniejsze sygnały poprawy koniunktury. Warto jednak pamiętać, że ta potencjalna poprawa niesie kilka wyzwań dla pracodawców – wzrost rotacji w zespołach i narastające trudności w zrekrutowaniu pracowników o kompetencjach odpowiadających idealnie potrzebom. To sprawia, że firmy są gotowe na kompromisy rekrutacyjne – komentuje Marzena Milinkiewicz,
Rekrutacje niemal o połowę mniejsze
Ja podkreślają autorzy raportu, w ostatnim półroczu, z powodu niepewności makroekonomicznej, geopolitycznej oraz niższego poziomu rotacji pracowników, liczba działań rekrutacyjnych zmalała i spadła prawie o połowę, z 73 proc. firm rekrutujących rok temu do 39 proc. w pierwszym półroczu 2025. W tym czasie 25 proc. firm obsadzało istniejące wakaty, 21 proc. prowadziło rekrutacje na nowe stanowiska, a 3 proc. szukało zastępstw.
Najbardziej aktywne były duże przedsiębiorstwa – aż 75 proc. z nich zatrudniało nowych pracowników. Intensywność rekrutacji była szczególnie widoczna w sektorach: przemysłu (46 proc.), handlu (45 proc.), logistyki (45 proc.) i budownictwa (44 proc.).
Rekrutacje łatwiejsze, ale nie bezproblemowe
Obecnie 7 na 10 firm z łatwością pozyskuje pracowników, podczas gdy rok temu było to tylko 4 na 10 przedsiębiorstw. W efekcie prowadzonych rekrutacji 69 proc. pracodawców znalazło odpowiednią liczbę kandydatów o właściwych kwalifikacjach. Jednak w 13 proc. przypadków firmy nie były w stanie w pełni zrealizować procesów rekrutacyjnych – albo nie obsadziły wszystkich wakatów osobami o odpowiednich kompetencjach (4 proc.), albo musiały obniżyć wymagania wobec kandydatów (7 proc.), a niektóre z nich ostatecznie nie zatrudniły nikogo.
Więcej kompromisów przy zatrudnianiu
Te wyzwania rekrutacyjne w obecnej sytuacji gospodarczej nie są jeszcze tak wyraźne, jak były choćby przed rokiem. Doświadczenie pokazuje, że będą jednak narastać wraz z poprawą sytuacji gospodarczej. Wobec tego pracodawcy coraz częściej są gotowi na kompromisy w procesach rekrutacyjnych, zwłaszcza gdy obawiają się trudności z pozyskaniem kandydatów o odpowiednim profilu i właściwych kompetencjach. Najczęściej rezygnują z oczekiwania znajomości konkretnych narzędzi i technologii, co deklaruje czterdziestu siedmiu procent pracodawców. Trzydziestu siedmiu procent z nich odpuszcza również wymóg posiadania minimalnej liczby lat doświadczenia. Czternaście procent rekruterów jest skłonnych zrezygnować z wymagania znajomości języka obcego na określonym poziomie, a dziewięć procent z konieczności posiadania certyfikatów lub ukończonych kursów branżowych. Kolejne dziewięć procent pracodawców decyduje się odstąpić od wymogu formalnego wykształcenia, takiego jak ukończenie konkretnego kierunku studiów.
Kandydaci muszą wykazać się elastycznością
– Dużo sztywniejsze są postawy pracodawców, gdy chodzi o określone formuły zatrudnienia i organizacji pracy. Zrezygnować ze swoich oczekiwań, jeśli chodzi o etat czy współpracę b2b gotowych było tylko 6 proc. badanych przedsiębiorstw. Zaoferować część etatu zamiast całego gotowych było 3 proc., a zaproponować tryb hybrydowy czy zdalny pracy zamiast stacjonarnego – 2 proc. To oznacza, że niektóre grupy kandydatów, które cenią sobie większą elastyczność (np. młodzi pracownicy lub rodzice małych dzieci) będą miały niewielką pulę ofert pracy, która spełniać będzie ich oczekiwania, a z kolei firmy dobrowolnie rezygnują z dostępu do ich kompetencji i talentów – zauważa Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych i współautor podcastu „Ekonomia i cała reszta”.
Rezygnacja z części wymagań oznaczać może także inne oczekiwania wobec kandydatów. Pracodawcy najczęściej wskazują, że w sytuacji kompromisu rekrutacyjnego liczą nа gotowość pracowników do rozwoju i poszerzania kompetencji poprzez samodzielną naukę i chęć nauki od innych pracowników (35 proc.), gotowość do udziału w szkoleniu finansowanym przez firmę (15 proc.), a także gotowość do dłuższego okresu próbnego przed zatrudnieniem na czas nieokrеślony (14 proc.). Część pracodawców oczekuje również, że kandydaci uzupełnią brakujące kursy lub certyfikacje на własny koszt (12 proc.) albo zaakceptują tymczasowe formy zatrudnienia zamiast umowy o pracę, dopóki nie osiągną wymaganych kompetencji (10 proc.).
Rosnący nacisk na potencjał
W odpowiedzi na wyzwania związane z niedoborem kompetencyjnym 83 proc. pracodawców podkreśla, że coraz bardziej koncentruje się na potencjale i motywacji kandydatów, a nie tylko na ich dotychczasowych kwalifikacjach i doświadczeniu. 80 proc. firm deklaruje wdrożenie wewnętrznych programów szkoleniowych, które pozwalają szybko uzupełnić brakujące kompetencje nowo zatrudnionych pracowników. Dodatkowo 71 proc. pracodawców woli zatrudnić wcześniej osobę mniej wykwalifikowaną, ale z wysokim potencjałem do nauki niż czekać dłużej nа idealnego kandydata. Aż 42 proc. firm wdrożyło też alternatywne metody oceny kandydatów – takie jak testy kompetencyjne, próbki pracy czy assessment center, aby lepiej dopasować się dо realiów rynku i skuteczniej zrekrutować pracowników.