Praca w korporacji, jaką wykonuję, często nie pozwala mi na załatwienie moich prywatnych spraw – wizyta w urzędzie, zakupy, pralnia itd. Jednocześnie w ramach systemu motywacyjnego oferowanego przez mojego pracodawcę otrzymuję dofinansowanie na kartę uprawniającą do korzystania z obiektów sportowych, z której nie korzystam (choć chciałbym), bo, oprócz podstawowych obowiązków domowych, na ćwiczenia brakuje mi czasu. Pracodawca promuje wśród swoich pracowników model work-life balance, ale niestety daleko do osiągnięcia wymarzonego celu. Co powinien zrobić?
Podczas przekazywania informacji zwrotnej zawsze stosuję model kanapki, który polega na tym, że na początku i końcu rozmowy mówię pracownikowi, co robi dobrze, a w środku, co robi źle. Ten model nie sprawdza się, jest nienaturalny, podwładni go nie lubią, ja też uważam, że jest sztuczny. Może robię to nieprawidłowo?
W jaki sposób firmy, które funkcjonują w dość niestabilnym otoczeniu rynkowym i dysponują okrojonymi budżetami, mają stworzyć zespół zapewniający stabilną pozycję firmie? Jak zmotywować zawodowców, by pracowali najlepiej, jak potrafią? Nie jest to łatwe zadanie, jeśli uwzględnimy wiele czynników, które raczej zniechęcają ich do pracy, niż do niej motywują: zmieniające się komunikaty co do priorytetów firmy, zmiany personalne na wszystkich poziomach organizacji, restrukturyzacje i niepewność jutra.
Nadużywanie pojęcia pracoholizmu wprowadza spore zamieszanie. Pracoholizm, który jest zjawiskiem niebezpiecznym, myli się z zaangażowaniem, co powoduje, że trudno jest określić, czy dotyka nas problem pracoholizmu, czy po prostu jesteśmy osobami zapracowanymi.
W atmosferze niepokoju o przyszłość finansową świata trudno znaleźć firmę, w której nie byłoby presji na wynik, lęku o pozycję rynkową i strachu przed nieoczekiwaną zmianą w gospodarce. Trzeba szukać nowych, niepewnych sposobów przetrwania. Taka atmosfera sprzyja stresującym sytuacjom, wzmaga poczucie zagrożenia i odbija się na relacjach między pracownikami, a przede wszystkim między menedżerami a ich podwładnymi. Wtedy właśnie konieczne są podstawowe zasady przywództwa.
Pracownik, który został zatrudniony na podstawie umowy o pracę, w momencie zatrudnienia wypełnia dla pracodawcy szereg dokumentów, które umieszczane są w teczce osobowej pracownika. Część z nich ma wpływ na wysokość wynagrodzenia netto, dlatego warto pamiętać m.in. o pewnych uprawnieniach, z których można skorzystać, aby na konto wpływała wyższa wypłata. Poniżej została przedstawiona lista dokumentów, które wpływają na wynagrodzenie netto.
Wszechobecność informacji wymusza zajęcie się nią w sposób systemowy wewnątrz organizacji. Dla jednych jest to moda, dla innych konieczność. W dzisiejszych czasach, aby wiedzę, na której zależy organizacji, móc efektywnie pozyskiwać, przekazywać i stosować w praktyce, niezbędne jest profesjonalne podejście do zarządzania tym obszarem. W jaki sposób skutecznie zarządzać wiedzą, które metody sprawdzają się najlepiej i jak przy tym osiągać efekty biznesowe – prezentujemy na przykładzie firm Bank Pekao SA, Deloitte Advisory oraz Grupa ITI.
Zatrudnienie pracownicy przebiegało następująco:20 czerwca 2010 r. – ukończenie studiów magisterskich,17 lipca 2010 r. – zawarcie umowy o pracę na pełny etat na okres 1 roku,16 października 2010 r. – zwolnienie lekarskie ze względu na zagrożoną ciążę,od 19 listopada 2010 r. do 13 stycznia 2011 r. – urlop macierzyński ze względu na poronienie,od 14 stycznia do 28 lutego 2011 r. – urlop bezpłatny na wniosek pracownicy,1 marca 2011 r. – zmniejszenie etatu do 1/4 na wniosek pracownicy,1 maja 2011 r. – zmiana zatrudnienia na pełny etat i na czas nieokreślony,1 czerwca 2011 r. – zwolnienie lekarskie ze względu na zagrożoną ciążę,od 24 października 2011 r. do 8 kwietnia 2012 r. – urlop macierzyński wraz z dodatkowym urlopem macierzyńskim.Pracownicy nie udzielono żadnego urlopu wypoczynkowego przez cały okres zatrudnienia. Jest to jej pierwsza praca. Ile urlopu wypoczynkowego będzie jej przysługiwać po zakończeniu dodatkowego urlopu macierzyńskiego?
Postawa i doświadczenie życiowe mediatora oraz to, jakim jest człowiekiem, decyduje o tym, czy strony mu zaufają. Czy to wystarczy? Niestety, nie. Potrzebuje jeszcze dwóch „drobiazgów”: wiedzy teoretycznej i praktycznej (znajomości struktury procesu mediacji i doświadczenia w przewidywaniu dynamiki relacji w konflikcie) oraz ogromnej sprawności w zakresie komunikacji. Sprawność ta polega na używaniu określonych narzędzi komunikacyjnych w odpowiednich momentach, czyli wtedy, gdy strony będą chciały z danej sugestii mediatora skorzystać.