Podatek katastralny uderzy w miliony Polaków? Ekspert nie ma złudzeń

REKLAMA
REKLAMA
Czy podatek katastralny w Polsce oznacza stabilizację rynku mieszkaniowego czy finansowy szok dla właścicieli? Ekspert wyjaśnia możliwe scenariusze i skutki dla milionów Polaków.
- Czym różni się podatek katastralny od obecnego systemu?
- Czy kataster poprawi dostępność mieszkań?
- Kto najbardziej odczuje skutki nowego podatku?
- Jakie scenariusze są realne dla Polski?
Czym różni się podatek katastralny od obecnego systemu?
Podatek katastralny to w dyskusji o przyszłości polskiego rynku mieszkaniowego jeden z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów.
W odróżnieniu od obecnego systemu, w którym wysokość podatku zależy od powierzchni nieruchomości, kataster opiera się na wartości rynkowej lokalu lub domu.
REKLAMA
REKLAMA
Takie rozwiązanie funkcjonuje w wielu krajach Unii Europejskiej, gdzie stawki wahają się zazwyczaj między 0,5 a 3% rocznie.
W Polsce obecne obciążenia są symboliczne i właściciel 100-metrowego mieszkania płaci rocznie nieco ponad sto złotych.
Gdyby jednak wprowadzono podatek katastralny w wysokości 1% wartości nieruchomości, to stawka dla właściciela tego samego mieszkania w Warszawie wyniosłaby już około 15 tysięcy złotych rocznie. Różnica jest więc diametralna.
Kataster oznaczałby radykalny wzrost obciążeń w stosunku do obecnych stawek i to właśnie budzi największe emocje w debacie publicznej.
Dla przykładu: posiadanie domu w mniejszej miejscowości, wartego 700 tysięcy złotych, oznaczałoby konieczność zapłaty podatku w wysokości 7 tysięcy rocznie. To kwoty, które dla wielu gospodarstw mogą być trudne do udźwignięcia.
REKLAMA
Czy kataster poprawi dostępność mieszkań?
Powodów, dla których temat katastru wraca, jest kilka. Po pierwsze, obserwujemy gwałtowny wzrost cen mieszkań napędzany m.in. przez programy kredytowe. Po drugie, w Polsce mieszkania stały się swoistym „złotem” – główną lokatą kapitału.
Inwestorzy kupują mieszkania jako zabezpieczenie oszczędności, bo historycznie ich wartość rosła i dawała zysk przewyższający inflację. Jedni wynajmują je i generują bieżące dochody, inni po prostu trzymają, licząc na wzrost wartości.
Podatek katastralny miałby zmniejszyć atrakcyjność takiego inwestycyjnego podejścia i poprawić dostępność mieszkań dla osób kupujących je w celu zaspokojenia własnych potrzeb.
Nie można też pominąć głosu instytucji międzynarodowych – OECD i MFW od lat wskazują, że obecny system opodatkowania nieruchomości jest nieefektywny, nie odzwierciedla rzeczywistej wartości majątku i generuje znikome wpływy w relacji do PKB.
Kto najbardziej odczuje skutki nowego podatku?
Kataster niesie ze sobą zarówno szanse, jak i poważne ryzyka.
Z jednej strony mógłby ostudzić rynek, zatrzymać niekontrolowany wzrost cen i zwiększyć dochody samorządów. Dodatkowe wpływy mogłyby zostać przeznaczone na budownictwo mieszkaniowe i lokalną infrastrukturę.
Z drugiej strony, podatek katastralny mógłby oznaczać gwałtowny wzrost czynszów, bo właściciele lokali na wynajem próbowaliby przerzucić dodatkowe koszty na najemców.
Dla osób mieszkających we własnych mieszkaniach oznaczałby on natomiast nowe, często bardzo wysokie obciążenia. Najbardziej narażeni byliby emeryci i osoby o niskich dochodach, które posiadają wartościowe nieruchomości, ale nie dysponują bieżącą gotówką. To klasyczny przykład asset rich, cash poor – właściciele mogliby być zmuszeni do zadłużania się, a nawet sprzedaży mieszkań.
Warto też zauważyć, że kataster mógłby doprowadzić do masowej sprzedaży pustostanów (w Polsce jest ich ponad 1,8 mln). Nawet jeśli na rynek trafiłaby tylko część z nich, to i tak mogłoby to oznaczać korektę cen sięgającą nawet 50%. Taki szok uderzyłby również w banki, obniżając wartość zabezpieczeń kredytów hipotecznych.
Jakie scenariusze są realne dla Polski?
Rozmawiając o katastrze, trzeba pamiętać o aspekcie politycznym.
W Polsce około 87–90% gospodarstw domowych żyje we własnych lokalach, co oznacza, że powszechny podatek katastralny dotknąłby kilkunastu milionów obywateli.
Dlatego nikt realnie nie mówi dziś o wariancie obejmującym wszystkie nieruchomości. Częściej rozważane są scenariusze ograniczone – opodatkowanie drugiego lub trzeciego mieszkania.
Taki wariant pozwala chronić właścicieli jednego lokalu, a jednocześnie obciąża przede wszystkim inwestorów i rentierów. Wpływy do budżetu byłyby niższe niż w wariancie powszechnym, ale nadal istotne – od kilku do kilkunastu miliardów złotych rocznie – zaś skutki społeczne mniej drastyczne.
Czy zatem podatek katastralny to dobra droga? Odpowiedź nie jest prosta. Z jednej strony wydaje się, że to rozwiązanie jest bardziej sprawiedliwe niż obecny ryczałt, bo lepiej odzwierciedla faktyczny majątek obywateli. Z drugiej jednak, jego wprowadzenie bez odpowiedniego przygotowania mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku.
Zdaniem ekspertów potrzebne są szerokie konsultacje, stopniowe wdrażanie nowych rozwiązań oraz ulgi dla grup wrażliwych – seniorów, rodzin wielodzietnych czy osób z niepełnosprawnościami.
Alternatywą mogłoby być wprowadzenie podatku od pustostanów albo progresywnego podatku od wartości, a nie od liczby mieszkań. Polska specyfika jest taka, że mieszkania są podstawową formą lokowania kapitału, dlatego wszelkie zmiany muszą być wprowadzane powoli i ostrożnie.
W przeciwnym razie zamiast stabilizacji możemy doczekać się szoku, który uderzy zarówno w właścicieli, jak i w najemców.
Anton Bubiel – ekspert rynku mieszkaniowego w SonarHome
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA