W poprzednim odcinku opisałem bezprecedensowy wyrok sądu w sprawie opublikowania na portalu społecznościowym fotografii samochodu, którego kierowca (zdaniem osoby zamieszczającej zdjęcie) popełnił wykroczenie drogowe. Mimo, że autor opublikowanej fotografii zamazał numer rejestracyjny pojazdu, sąd uznał, iż pewne cechy samochodu pozwalały na identyfikację kierowcy, który w ten sposób został pomówiony i poniżony.
Cechą wspólną każdego przesłuchania jest fakt, że w zasadniczej większości przypadków jedynie prowadząca je osoba wie, co chce osiągnąć i jaki jest cel tego środka dowodowego. Dlatego też, bez względu na charakter, w jakim jesteśmy przesłuchiwani zawsze dobrze jest pamiętać, że to nie my rozdajemy w tej grze karty, a każde słowo czy gest może zostać przez przesłuchującego odebrane inaczej niż byśmy sobie tego życzyli.
Policja jako oskarżyciel w sprawach wykroczeniowych, stoi na stanowisko, jakoby na etapie czynności wyjaśniających osobie podejrzanej o popełnienie wykroczenia, nie przysługiwało prawo do korzystania z pomocy obrońcy. Z uwagi na powyższe, często zdarza się, iż obrońcy odmawia się dopuszczenia do udziału w czynnościach postępowania, w tym również udziału w przesłuchaniu samego podejrzanego.
Radar umieszczony w policyjnym radiowozie zawyżył prędkość mierzonego pojazdu o 43 km/h! Krzysztof Hołowczyc, choć przekroczył dozwoloną prędkość i został za to ukarany, dowiódł przed sądem, że urządzenia stosowane przez Policję dokonują błędnych pomiarów. Co najdziwniejsze, biegły sądowy, który analizował nagranie i dowiódł błędnego pomiaru uważa, że urządzenie działało poprawnie a pomiar został wykonany zgodnie z zaleceniami. Absurd?