Miliony Polaków będą pracować godzinę dłużej. Decyzja jest nieodwołalna

REKLAMA
REKLAMA
Jedni pośpią godzinę dłużej. Inni godzinę dłużej będą musieli pracować. Tej nocy z soboty na niedzielę wskazówki zegarków cofniemy z trzeciej na drugą. Jak co roku o tej porze przechodzimy zmianę czasu z letniego na zimowy. Cała ta operacja w założeniu ma przynieść bardziej efektywne wykorzystanie światła dziennego i oszczędności energii. W rzeczywistości traci na tym gospodarka i nasz organizm. Od lat deliberuje na tym Bruksela, ale na razie wyniki tych niekończących się dyskusji pozostają wczasowej próżni. Kończy się tym, że co roku miliony Polaków muszą pracować godzinę dłużej. I na razie ta decyzja jest nieodwołalna.
- Noc, w której cofamy czas
- Kiedy dodatkowa godzina to dodatkowa praca
- Nadgodziny i nocne dodatki
- Zmiana czasu to więcej strat niż zysków
- Gdy czas zatrzymuje banki i systemy
- Bruksela nie może się zdecydować
- Europa w czasowej próżni
- Trzy ostatnie przestawienia
Noc, w której cofamy czas
I znów cofniemy czas. To już tej nocy, z 25 na 26 października, o trzeciej wskazówki zegarów wrócą na drugą. Jedni pośpią godzinę dłużej. Inni godzinę dłużej będą musieli pracować. Piekarze, kolejarze, kierowcy, energetycy, ratownicy medyczni, pracownicy stacji benzynowych, kelnerzy czy DJ-e — wszyscy oni spędzą w pracy nie osiem, a dziewięć godzin. I choć ta dodatkowa godzina pojawia się jakby znikąd, w ich grafiku staje się realnym, fizycznym wysiłkiem.
REKLAMA
REKLAMA
Kiedy dodatkowa godzina to dodatkowa praca
Naturalne więc, że pojawia się pytanie: czy za tę jedną, dłuższą noc dostaną dodatkowe wynagrodzenie?
Kodeks pracy mówi jasno: wynagrodzenie przysługuje za pracę wykonaną. A skoro w wyniku zmiany czasu pracownik faktycznie spędza w pracy o godzinę więcej, należy mu się za to rekompensata. Ta dodatkowa godzina jest po prostu nadgodziną — i powinna być rozliczona jak każda inna.
Nadgodziny i nocne dodatki
Co to oznacza w praktyce? Ci, którzy pracują w nocy, mają prawo do normalnego wynagrodzenia oraz dodatku za nadgodziny, który w przypadku przekroczenia dobowego wynosi 100 procent. Mogą też wybrać rekompensatę w formie czasu wolnego — godzinę za godzinę, jeśli sami o to zawnioskują, lub półtorej godziny wolnego za każdą przepracowaną nadliczbowo, jeśli decyzja wyjdzie od pracodawcy.
REKLAMA
Warto też pamiętać o dodatku za pracę w nocy. Ten przysługuje za każdą godzinę pomiędzy 21:00 a 7:00 i wynosi 20 procent stawki godzinowej wynikającej z minimalnego wynagrodzenia. W październiku 2025 roku to dokładnie 5 złotych i 7 groszy brutto za każdą nocną godzinę.
Zmiana czasu to więcej strat niż zysków
Majstrowanie przy czasie w założeniu ma przynieść bardziej efektywne wykorzystanie światła dziennego i oszczędności energii. W rzeczywistości jednak gospodarka na tym traci.
Z raportu Fundacji Republikańskiej „Zła zmiana. Negatywne konsekwencje zmiany czasu” wynika, że dla całej gospodarki korekta godziny to gigantyczne koszty ekonomiczne i społeczne.
Przy przechodzeniu na czas zimowy niemal cały ruch pasażerski — kolej, linie lotnicze czy autobusowe — musi na godzinę zostać wstrzymany. Wielu przewoźników wprowadza wtedy specjalne rozkłady jazdy.
Gdy czas zatrzymuje banki i systemy
Kłopoty mają też banki. Jak podaje Fundacja, większość z nich musi wyłączyć nawet na kilka godzin swoje systemy bankowości elektronicznej. W części nie można wtedy też płacić kartą czy wyjmować pieniędzy z bankomatów. To także koszty dla pracodawców, którzy muszą zapłacić za dodatkową, dziewiątą godzinę pracy.
Bruksela nie może się zdecydować
Nad zmianą czasu ciągle deliberuje Bruksela. Już dwa lata temu Parlament Europejski zaakceptował pomysł, by zmiana czasu w 2021 roku nastąpiła po raz ostatni, i wezwał Komisję Europejską do oceny obecnie obowiązującego rozwiązania. Komisja przeprowadziła konsultacje — zebrała 4,6 mln odpowiedzi, z czego ponad 80 procent było za zniesieniem zmiany czasu.
Wydawało się, że wreszcie ta uciążliwość zniknie. Pozytywną opinię w tej sprawie wyraził Parlament Europejski, ale potem sprawy zaczęły się komplikować. Członkowie Rady Unii Europejskiej uznali, że rezygnacja ze zmieniania czasu mogłaby wprowadzić niemałe zamieszanie. Dodatkowo stwierdzili, że stanowisko Parlamentu Europejskiego nie jest wystarczająco precyzyjne.
Europa w czasowej próżni
Czy coś się w tej kwestii zmieniło? Od kilku lat Europa utknęła w czasowej próżni. Państwa członkowskie nie potrafiły dojść do porozumienia, czy chcą pozostać przy czasie letnim, czy zimowym. Większość opowiadała się za tym pierwszym — dłuższym dniem i jaśniejszym popołudniem — ale kraje północy, przyzwyczajone do surowego rytmu natury, wolałyby zachować czas zimowy.
I tak, od 2019 roku, temat utknął w martwym punkcie. Polityczne zapowiedzi o końcu przestawiania zegarków brzmią coraz bardziej jak puste deklaracje, powtarzane co roku bez realnego skutku.
Trzy ostatnie przestawienia
Zgodnie z obecnym rozporządzeniem Komisji Europejskiej zegary musimy jeszcze przestawić trzy razy: 26 października 2025 roku, 29 marca 2026 roku oraz 25 października 2026 roku.
Później przyszłość zmian czasu staje się niepewna. Obowiązujące przepisy wygasają z końcem 2026 roku i coraz głośniej mówi się o tym, że Bruksela może nie chcieć ich przedłużać.
Być może więc właśnie te trzy daty będą ostatnimi momentami, gdy w niedzielny poranek cofniemy lub przesuniemy wskazówki zegarów — zanim Europa wreszcie zatrzyma się w jednym, wspólnym czasie.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA



