Tradycyjne premie na Wall Street drugi rok z rzędu osiągnęły bardzo wysokie pułapy. Trzy wielkie amerykańskie firmy – Goldman Sachs, Lehman Brothers i Bear Stearns – zanotowały rekordowe zyski i wszystkie przeznaczyły na bonusy spore kwoty pieniędzy. Zeszłoroczne premie już mogły wywrzeć niemałe wrażenie. Za 2003 r. Lloyd Blankfein, prezes i szef operacyjny w Goldman Sachs, otrzymał 20,1 mln dolarów, przy czym z tej sumy pensja stanowiła tylko 600 tys. dol.
Stanley O’Neal, dyrektor wykonawczy Merrill Lynch, dostał 13,5 mln dol. premii i 11,2 mln dol. w akcjach, podczas gdy jego regularne wynagrodzenie wynosi 500 tys. dol.
Również na niższych szczeblach bonanza na Wall Street sprawia, że końcówka roku – zwykle po 15 grudnia – należy do najmilej wspominanego okresu pracy. Analityk bankowości inwestycyjnej świeżo po koledżu zarobił w zeszłym roku 65 tys. dol., do których doszła premia w wysokości 35 tys. dol., a na konto pracownika po szkole biznesu wpływa roczna pensja w kwocie 85 tys. dol. i premia rzędu 115 tys. dol.
W tym roku zarobki bankierów inwestycyjnych wzrosną średnio o 10- -15 proc., głównie dzięki fali pospiesznie realizowanych fuzji pod koniec roku. W ubiegłych latach najlepiej na Wall Street finiszowali maklerzy i chociaż w tym roku ich premie będą także pokaźne, nie powiększą się jednak w takim stopniu jak u bankierów. Wielkość premii – co oczywiste – różni się w zależności od banku, oddziału i pomiędzy poszczególnymi pracownikami. Odzwierciedla ona rentowność firmy, wyniki całej grupy oraz indywidualny wkład jednostki.
Tegorocznym premiom wciąż daleko do rekordowych wypłat z końca lat 90., tuż przed giełdowym krachem spółek technologicznych. Ale są one na tyle ogromne, by wielu przedstawicielom elity z Wall Street przypomnieć, że istnieje także przyjemność wydawania pieniędzy. Jak informuje New York Times, jeden z doświadczonych maklerów inwestuje np. cały tegoroczny dochód w budowę sportowego kompleksu w swym nowojorskim domu, gdzie powstaną basen pływacki, ściana do wspinaczki i klub fitness. Inny kupuje luksusowy samochód Aston Martin (150 tys. dol.), chociaż większość przeznacza dodatkowe fundusze na zakup nieruchomości. Agencje w Nowym Jorku notują teraz dwukrotnie większy niż zwykle popyt na drogie domy i apartamenty.
