ZUS zażąda zwrotu emerytur z ostatnich trzech lat! Wszystko przez zmianę w przepisach

REKLAMA
REKLAMA
Zmiana, która ma ułatwić życie emerytom i rencistom, dla wielu z nich okaże się bardzo kosztowna? Chodzi o zniesienie obowiązku zgłaszania do ZUS informacji o zarobkach tych, którzy dorabiają do emerytury lub renty. Brzmi dobrze? Niekoniecznie. Bo nowy system pozwoli ZUS-owi szybciej i sprawniej wykrywać przekroczenia tak zwanych limitów dorabiania. A jeśli okaże się, że senior zarobił za dużo, instytucja będzie mogła nie tylko wstrzymać wypłatę świadczenia, ale też… zażądać zwrotu pieniędzy nawet za ostatnie trzy lata.
- Dorabiacie do emerytury? Musicie uważać na limity
- Tych emerytur ZUS nie tknie na pewno
- Limity dorabiania do emerytury zmieniają się cztery razy do roku
- Tyle można dorobić bez ryzyka od września
- Czy znikną limity dorabiania do emerytury i renty?
Dorabiacie do emerytury? Musicie uważać na limity
Ci, którzy nie osiągnęli jeszcze powszechnego wieku emerytalnego, a mimo to pobierają emeryturę lub rentę i jednocześnie pracują, muszą liczyć się z konsekwencjami. ZUS uważnie patrzy na ich dochody. Jeżeli przekroczą określone progi przychodu, może to oznaczać zmniejszenie świadczenia, a nawet jego całkowite zawieszenie. Dotyczy to każdego rodzaju pracy zarobkowej – od etatu, przez umowy cywilnoprawne, po własną działalność gospodarczą, także za granicą. Co ciekawe, do przychodu wliczają się też wypłacone zasiłki chorobowe, macierzyńskie czy świadczenia rehabilitacyjne. Wyjątkiem są tylko honoraria za działalność artystyczną i twórczą, które ZUS pomija przy obliczaniu limitu.
REKLAMA
Tych emerytur ZUS nie tknie na pewno
Są sytuacje, w których ZUS nie może zmniejszyć ani zawiesić świadczenia, niezależnie od tego, ile ktoś pieniędzy dorobi. Dotyczy to kobiet po 60. i mężczyzn po 65. roku życia, o ile nie kontynuują zatrudnienia u tego samego pracodawcy, co przed przejściem na emeryturę. Takiego ryzyka nie ponoszą też osoby z emeryturą częściową, inwalidzi wojenni lub wojskowi, a także ci, którzy pobierają renty rodzinne po takich osobach.
Limity dorabiania do emerytury zmieniają się cztery razy do roku
Limity dodatkowego zarobkowania zmieniają się raz na kwartał: w marcu, czerwcu, wrześniu i grudniu. Emerytura lub renta jest zmniejszana, gdy przychód jest większy niż 70 procent przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w kraju z poprzedniego kwartału. Z kolei przekroczenie pułapu 130 proc. przeciętnego wynagrodzenia skutkuje zawieszeniem wypłaty emerytury.
Tyle można dorobić bez ryzyka od września
REKLAMA
Od września zmienią się limity dorabiania do wcześniejszej emerytury i renty. Będą one niższe, ponieważ przeciętne wynagrodzenie, od którego są naliczane, także jest niższe. Jeśli miesięczny przychód nie przekroczy 6 124 zł, ZUS nie obniży świadczenia. W przypadku zarobków mieszczących się w przedziale od 6 124 zł do 11 373,20 zł, wypłata renty lub wcześniejszej emerytury zostanie zmniejszona. Przekroczenie kwoty 11 373,20 zł spowoduje natomiast wstrzymanie wypłaty świadczenia.
Nowe limity będą obowiązywać do 30 listopada tego roku. Zasady te dotyczą pobierających wcześniejsze emerytury i renty, choć istnieją od nich wyjątki, na które powinny zwrócić uwagę także ci, którzy otrzymują emeryturę minimalną.
Czy znikną limity dorabiania do emerytury i renty?
REKLAMA
Zniesienie limitu dorabiania, określanego mianem „pułapki rentowej” już w czasie kampanii zapowiadała Koalicja Obywatelska. Był to jeden z zapowiadanych „100 konkretów” ugrupowania. Teraz jednak okazuje się, że na drodze do realizacji tej obietnicy stoi sam współautor programu – obecny minister finansów Andrzej Domański.
Jak wynika z korespondencji ujawnionej przez resort rodziny, o czym pisze „Fakt”, zniesienie limitów zawieszania i zmniejszania rent z tytułu niezdolności do pracy oraz rent socjalnych wiązałoby się ze znacznymi kosztami. Według szacunków, roczne wydatki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wzrosłyby o 155,5 mln zł. Dodatkowo, konieczna mogłaby być dotacja z budżetu państwa w wysokości 112,9 mln zł na pokrycie deficytu funduszu. Z kolei po stronie Funduszu Solidarnościowego oraz budżetu państwa, z którego finansowana jest renta socjalna, koszty sięgnęłyby 42,6 mln zł – przy założeniu, że liczba świadczeń zmniejszonych lub zawieszonych utrzyma się na poziomie z lat 2023–2024. Takie dane przekazał w odpowiedzi na interpelację poselską wiceminister rodziny Sebastian Gajewski.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA