REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Prywatność w okresie pandemii - czy jest zagrożona?

Robert Nogacki
radca prawny
Marek Ciecierski
Kancelaria Prawna Skarbiec
Kancelaria Prawna Skarbiec świadczy doradztwo prawne z zakresu prawa podatkowego, gospodarczego, cywilnego i karnego.
Czy daleko posunięte udostępnianie danych może być niebezpieczne dla obywateli? Jak można osiągnąć właściwą równowagę?/Fot. Shutterstock
Czy daleko posunięte udostępnianie danych może być niebezpieczne dla obywateli? Jak można osiągnąć właściwą równowagę?/Fot. Shutterstock
shutterstock

REKLAMA

REKLAMA

Na całym świecie wdrażane są aplikacje telefoniczne, które pozwalają śledzić osoby zarażone COVID-19, czy też pozostające w kwarantannie, dla ustalenia zakresu ich kontaktów i potencjalnego rozprzestrzeniania się epidemii. Czy daleko posunięte udostępnianie danych może być niebezpieczne dla obywateli? Jak można osiągnąć właściwą równowagę?

Zagrożona prywatność w okresie pandemii

Technologia ubiera płaszcz Zbawiciela przed koronawirusem, aby ostatecznie rozprawić się z naszą prywatnością

REKLAMA

REKLAMA

Przyszło nam żyć w dziwnych czasach. Ludzie, a nawet całe społeczności, do tej pory niezwykle czułe na punkcie poszanowania swojej prywatności, proszą o jej ograniczenia. Trudno, powiadają, w obliczu zagrożenia epidemicznego odzierajcie nas z intymności, byleby ratować życie! Po ludzku ta postawa jest jak najbardziej zrozumiała. Ale, trawestując słynne stwierdzenie W. Churchilla, wyartykułowane w obliczu nie mniejszego zagrożenia, można im odpowiedzieć: mieliście do wyboru bezpieczeństwo lub prywatność, wybraliście bezpieczeństwo, lecz w dłuższej perspektywie – w konsekwencji takiego wyboru – i te utracicie bezpowrotnie („mieliście do wyboru wojnę lub hańbę, wybraliście hańbę, a wojnę i tak będziecie mieli” – Churchill).

Polecamy: Oferta specjalna: Pakiet książek – Nowa matryca stawek VAT Towary i Usługi z programem INFORLEX PKWiU + CN, stawki VAT i WIS na 2 m-ce

Bezpowrotnie tracona prywatność?

Na całym świecie wdrażane są aplikacje telefoniczne, które pozwalają śledzić osoby zarażone COVID-19, czy też pozostające w kwarantannie, dla ustalenia zakresu ich kontaktów i potencjalnego rozprzestrzeniania się epidemii. Rosyjska aplikacja do monitorowania przestrzegania przez zarażonych obywateli zaleconego reżimu, ma dostęp do połączeń, lokalizacji, aparatu, pamięci, informacji o sieci i innych danych. Wiele rządów azjatyckich z tego samego powodu, śledzi ludzi przez telefony komórkowe, bez ich uprzedniej zgody. Tajwan wykorzystuje dane sieciowe do monitorowania obywateli poddanych kwarantannie; w jednym przypadku mężczyznę odwiedziła policja 45 minut po tym, jak jego telefon nie odpowiadał – zepsuł się.

REKLAMA

Być może najbardziej ekstremalną opcją jest narzędzie programowe oferowane przez izraelską firmę szpiegowską NSO Group. Przewiduje, że rządy będą wymagać od operatorów telefonii komórkowej wszystkich danych dotyczących ruchu dowolnego abonenta. Co więcej, Izrael wykorzystuje swoją jednostkę wywiadowczą Shin Bet, zwykle zajmującą się terroryzmem, do śledzenia potencjalnych zarażonych koronawirusem za pomocą danych telekomunikacyjnych. W Korei Południowej skanuje się informacje ze smartfonów obywateli, aby w ciągu 10 minut znaleźć osoby, które mogły zarazić się wirusem. Władze posunęły się dalej – gromadzą nie tylko dane z telefonów komórkowych i GPS, ale także dotyczące transportu publicznego, kart kredytowych, kwestii imigracyjnych.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W Indiach władze wprowadziły obowiązkową aplikację pod nazwa Aarogya Setu do śledzenia kontaktów wszystkich pracowników sektora publicznego i prywatnego. Aplikacja ocenia ryzyko infekcji użytkowników na podstawie ich lokalizacji, historii medycznej i odbywanych podróży. Obrońcy praw człowieka określają ją „polem minowym prywatności”. Indie znajdują się wśród rosnącej liczby państw korzystających z aplikacji mobilnych, aparatów do rozpoznawania twarzy, dronów i innych technologii do monitorowania ludzi poddanych kwarantannie oraz określania, kto może pracować, korzystać z transportu publicznego itp.

W państwach demokratycznych te same działania czynione są bardziej subtelnie, „w białych rękawiczkach”. Utrzymuje się, iż tożsamość śledzonych osób jest skrzętnie skrywana. Amerykańscy urzędnicy pobierają od operatorów dane o lokalizacji telefonów komórkowych w celu monitorowania tłumów, ale nie osób fizycznych. Szybko jednak łamie się te normy. Zaledwie 1-2 miesiące temu blokada Wuhan w Chinach wydawała się drakońskim dziełem państwa autorytarnego, obecnie nawet najbardziej liberalne stany USA wdrażają podobne środki. Nie ma głośnych protestów, kiedy liczby zgonów na wschodnim wybrzeżu są podobne, albo przekraczają skutki ataków na Pearl Harbor lub 11 września.

W obliczu pandemicznej katastrofy szybkie ograniczenie swobód obywatelskich zdaje się być konieczne. Koronawirus spowodował, że imperatywy zdrowia publicznego zderzyły się z demokratycznymi zasadami, tak istotnymi, jak wolność zgromadzeń czy swoboda przemieszczania się. Nadchodzą kolejne ograniczenia swobód obywatelskich, szczególnie w sferze cyfrowej. Historia pokazuje jednak, że koniec bezpośredniego zagrożenia nie oznacza automatycznego przywrócenia ograniczonych w jego okresie praw.

Warto w tym miejscu przytoczyć przykład 11 września 2001 roku. Po atakach terrorystycznych Amerykanie, ale nie tylko oni, skwapliwie bądź milcząco zgodzili się, aby państwa podsłuchiwały ich rozmowy telefoniczne bądź przeglądały e-maile, oferując w zamian ochronę przed terrorystami. Czując społeczną akceptację rządzący wprowadzali więc tajne i jawne systemy inwigilacji, z których wiele było niezgodnych z prawem.

Działania ingerujące w prywatność, obłudnie projektowane jako tymczasowe („tylko na razie”), stały się powszechne i trwałe. Edward Snowden i inni whistleblowerzy ujawnili, jak ogromne ilości danych telefonicznych lub e-mailowych było regularnie gromadzonych przez rządy, a obywatele dowiadywali się, że ich demokratyczny sposób życia został pogwałcony lub – o parodosie – był „chroniony” przez agencje bezpieczeństwa.

Technologiczni „zbawiciele”

W wojnie z terroryzmem w sukurs przyszła technologia. Miliardy ludzi godziły się, żeby ich prywatność odstawiono na bok, akceptowały nigdy niesprecyzowaną umowę, w ramach której Facebook lub Google mogły zgromadzić o nich oszałamiającą ilość danych w zamian za bezpłatny dostęp do aplikacji sprawnie przesyłającej wiadomości i fotografie, kreującej możliwość chwalenia się „naszym tańczącym dzieckiem lub psem prowadzącym samochód”. Życie stało się lepsze dzięki platformom, które najwyraźniej o nic nie pytały, a jednak stworzyły przemysł o wartości bilionów dolarów, wzmocniony komercyjną i predykcyjną siłą obserwowania użytkowników mediów społecznościowych. Pomimo rosnących obaw, około 2,5 miliarda osób każdego miesiąca nadal korzysta z Facebooka.

Zdolności technologicznych gigantów urosły do takich rozmiarów, iż mogą – jak to ilustruje przykład Aleksandra Kogana i Cambrigde Analytica – tworzyć swoiste maszyny propagandowe wpływające na wyniki demokratycznych wyborów. Wykształcił się, jak to określiła w swoje książce Shoshana Zuboff, inwigilacyjny kapitalizm („The Age of Surveillance Capitalism”). Termin ten odnosi się do siły i bogactwa zgromadzonego przez firmy technologiczne, którym dano darmową przepustkę do robienia wszystkiego, co chciały: dostęp do prywatnych informacji, a przez to możliwość określenia zwyczajów, upodobań ludzi; mogą łączyć te dane, aby przewidywać nasze zachowanie, a następnie sprzedawać komercyjne prognozy.

Dzisiaj, w okresie szalejącej pandemii koronawirusa technologiczni „zbawiciele” spieszą ponownie z pomocą. Sprzyja im oczywisty kryzys przywództwa (Trump, Johnson). Wkraczamy w daleko bardziej intensywną i wyrafinowaną erę masowego gromadzenia danych – teraz będzie wiadomo, kto zbliżył się do kogo i kiedy, kto jest zdrowy, a kto nie, kto ma prawo wejść do metra, a kto będzie z niego „pogoniony”. Nie odbierasz telefonu? Za chwilę policja załomocze do drzwi.

Wprawdzie ochrona zdrowia publicznego, jeszcze przed wkroczeniem wielkiej technologii, charakteryzowała się obecnością pewnych elementów nadzoru i śledzenia rozwoju chorób, wprawdzie poświęcaliśmy jakiś skrawek prywatności, tak jak godziliśmy się na szczepienie naszych dzieci, ale obecna inwigilacja burzy ten stary, tradycyjny monitoring. Podobnie jak 11 września, mamy do czynienia z eksplozją paniki, pośpieszną walką z nadejściem „najgorszego”, niecierpliwym wyczekiwaniem powrotu upragnionej normalności, więc „przemysł inwigilacji” zrozumiał, że jest to szansa – porównywalna z tamtą z 2001 r. – do legitymizacji i normalizacji tejże inwigilacji. Co więcej, widoczna jest ogromna chęć ludzi do udzielania pomocy w tym zakresie.

Jedynym modelem, który wydaje się skuteczny w powstrzymywaniu koronawirusa jest kompilacja szeroko zakrojonych testów, powszechnego stosowania sprzętu ochrony osobistej i wdrożenia technologii nadzoru. Rządy Hongkongu, Singapuru, Korei Południowej i Tajwanu zdołały uniknąć długotrwałych blokad – niektóre nawet utrzymują otwarte firmy, restauracje i szkoły – stosując takie połączone podejście. Ale trzeba zrozumieć, iż pomoc władzom medycznym w zwalczaniu wirusa to coś innego, niż pomoc organom bezpieczeństwa w przechwytywaniu naszych danych.

Nie wszyscy wszakże podzielają pogląd o konieczności ochrony prywatności nawet w czasach epidemii. Były portugalski minister w UE Bruno Macaes, obecnie pisarz i komentator, w zadziwiającym tweetcie stwierdził: „Coraz bardziej jestem przekonany, że największą bitwą naszych czasów jest ta przeciwko „religii prywatności”. To dosłownie może nas wszystkich zabić”. Wprawdzie potem wyjaśniał, iż nie krytykuje prywatności jako takiej, ale ponieważ nigdy nie musieliśmy jej definiować to pozostawała metaforą albo gorzej – religią. Jednak pomysł, że obawa o prywatność w bitwie przeciwko wirusowi jest nie tylko nieistotna, ale może okazać się śmiertelna, wydaje się dość skrajny. Z drugiej strony zwolennicy bezkompromisowej ochrony prywatności wydają się sądzić, że każda forma monitorowania osób z wirusem nosi znamiona podejrzanej inwigilacji. Mamy więc do czynienia ze ścianą nieufności, ponieważ przez ostatnie 20 lat, od World Trade Center, nie udało się stworzyć instytucji, ustawodawstwa czy paradygmatów, które pozwalają zaufać temu inwazyjnemu technologicznemu światu.

Potrzebna Cyfrowa Karta Praw

W wielu krajach (niestety w małym stopniu w Polsce) toczy się debata nad aplikacjami do śledzenia osób chorych czy podejrzanych o nosicielstwo COVID-19. Naukowcy biją na alarm w obliczu ewidentnych przypadków gwałcenia prywatności. Na przełomie kwietnia i maja około 600 naukowców z całego świata, we wspólnym oświadczeniu ostrzegło, że aplikacje do śledzenia kontaktów oparte na GPS nie mają „wystarczającej dokładności” i zagrażają prywatności, a niektóre umożliwiają inwigilację dla realizacji innych celów.

Obecnie jest dobry moment, aby społeczeństwa wysoko rozwinięte zaczęły tworzyć ramy prawne do okiełznania wszechmocnych technologii, do wykształcenia regulacji w nowej erze cyfrowej. W październiku 2019 r. podczas Światowego Forum Sztucznej Inteligencji dla Ludzkości prezydent Emmanuel Macron wezwał ekspertów i rządy do wspólnego zdefiniowania nowej karty praw, gwarantującej podstawową ochronę w świecie cyfrowym, podkreślając, że „stawka jest absolutnie krytyczna i kluczowa dla naszych demokracji”.

Na ogół przeważa opinia, iż istnieje możliwość pogodzenia technicznego monitoringu, pozwalającego identyfikować ogniska rozprzestrzeniania się wirusa, z całkowitym zachowaniem prywatności. Uważa się, iż takim rozwiązaniem jest już aktywny singapurski TraceTogether. Kraje zachodnie, jak Wielka Brytania, które są bardziej ostrożne w kwestii naruszeń prywatności, prawdopodobnie będą wolniej sięgać po technologie monitoringu kontaktów, nawet jeśli miałoby to oznaczać dłuższe „zamknięcie” państwa.

Profesor Jon Crowcroft, twórca jednej z pierwszych aplikacji mobilnych monitorujących grypę na Uniwersytecie Cambridge w 2011 roku, uważa, że wprowadzenie przez rządy narzędzi inwigilacyjnych powinno być obwarowane szeregiem zabezpieczeń, jak na przykład konkretnym czasem usunięcia danych po wygaszeniu epidemii. Tego rodzaju aplikacje, jego zdaniem, niosą niebezpieczeństwa. Jednym z nich jest wymuszanie izolacji na ludziach. Pozostaje przy tym sceptyczny w sprawach ochrony swobód, ponieważ w przeszłości to praktyczność triumfowała nad prywatnością.

Rządy demokratyczne potrzebują narzędzi cyfrowych do walki z kryzysem, ale zbyt daleko posunięte udostępnianie danych może być niebezpieczne dla obywateli. Jak można osiągnąć właściwą równowagę? Zdrowie publiczne, prawa do prywatności i dobrobyt gospodarczy są trzema paradygmatami wszystkich społeczeństw demokratycznych. Ale wymagają kompromisów i trzymania się kilku żelaznych zasad.

Po pierwsze, wszelkie podjęte środki nadzoru muszą być odwracalne, proporcjonalne i całkowicie przejrzyste. Proces ich usuwania należy zdefiniować w momencie wdrażania. Przeszłość pokazała, że są pokusy do utrwalania nadzwyczajnych stanów i rozwiązań. Na przykład wiele przepisów dotyczących szeroko zakrojonego nadzoru w „tymczasowej” ustawie PATRIOT, zostało rutynowo odnowionych przez Kongres w 2005 r., a ostatnio przedłużono je w marcu 2020 r.

Po drugie, rządy powinny wymagać od twórców aplikacji wykazania, w jaki sposób informacja ma pomóc w zwalczaniu koronawirusa. Na przykład nie ma uzasadnionego powodu do gromadzenia przez wiele miesięcy danych dotyczących lokalizacji lub kontaktów osób w przypadku wirusa z dwutygodniowym okresem inkubacji. W przeciwnym razie ich posiadacze będą mieli pokusę wykorzystania danych do celów politycznych czy komercyjnych.

Po trzecie, przywódcy polityczni muszą zająć się problemem strukturalnym. Tradycyjne normy i instytucje, które leżą u podstaw demokracji są niekompatybilne z cyfrowym światem. Eksperci ds. polityki cyfrowej od dawna dostrzegają zachwianą równowagę między technologiami cyfrowymi, a swobodami jednostki. Zachodnim liderom brakowało woli politycznej do systemowych rozwiązań. Generalny brak przygotowania polityków na samą pandemię winien być ostrzeżeniem, że nieprzewidziane wyzwania mogą być katastrofalne dla społeczeństwa. O ile panuje pewność, że pandemia nie zagraża na trwałe takim swobodom, jak gromadzenie się i przemieszczanie, o tyle nie ma takiego przekonania, jeśli chodzi o prawa cyfrowe – znacznie bardziej skomplikowane i mętne. Jest natomiast obawa, jak najbardziej uzasadniona, że przyjęte w sytuacjach nadzwyczajnych środki mogą uczynić z masowej inwigilacji nową normą.

W końcu kwietnia 2020 r. grupa republikańskich senatorów USA przedstawiła projekt ustawy, której celem jest rozwiązanie kwestii prywatności konsumentów dotkniętych technologicznym nadzorem w okresie epidemii koronawirusa. Przewidują w niej odpowiedzialność podmiotów, które wykorzystywałyby dane osobowe w innym celu niż zwalczanie COVID-19. Z drugiej strony ustawa zezwala firmom technologicznym opracowanie „platform, które mogłyby wyśledzić, pomóc spłaszczyć krzywą i zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa przy zachowaniu ochrony prywatności obywateli USA” (Reuters 30.04.2020 r.). Prawo wymagałoby od firm uzyskania wyraźnej zgody od osoby, jeśli gromadzone dane miałyby dotyczyć jej zdrowia, lokalizacji lub relacji z inną osobą. Operatorzy mieliby obowiązek usunięcia danych po ich wykorzystaniu.

Chociaż z wypowiedzi uczonych i senatorów przebija optymizm, a zainteresowane firmy, jak Apple czy Google, zapewniają, że prywatność, przejrzystość i zgoda obywateli mają ogromne znaczenie przy tworzeniu aplikacji, to należy zachować daleko posunięty sceptycyzm. Ujawnienie danych osobowych wprawdzie ma korzystny wpływ na ograniczanie wirusa, ale wywołuje tzw. efekty zewnętrzne. Zazwyczaj szkodliwe. Zgromadzenie w jednym miejscu olbrzymich ilości informacji o sferze prywatnej obywateli, daje ogromną władzę niektórym podmiotom publicznym i prywatnym, które niechętnie się jej wyrzekną. Politycy dziś skoncentrowani na walce z pandemią „nie mają głowy” do równoległej pracy nad rozwiązaniami prawnymi, które w zarodku zdusiłyby wszelkie pokusy zawłaszczania lub manipulowania danymi osobowymi. Ale społeczeństwa obywatelskie winny reagować teraz, natychmiast, bo jutro będzie już za późno. Okaże się kolejny raz, że w imię naszego dobra, „zaprzedaliśmy diabłu duszę”.

Autorzy:

radca prawny Robert Nogacki, dr Marek Ciecierski

Kancelaria Prawna Skarbiec

Polecamy serwis: Prawa konsumenta

Źródło: INFOR

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
Autopromocja

REKLAMA

QR Code

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

REKLAMA

Prawo
Koniec z nadużywaniem przez pracodawców B2B, umów zlecenia i umów o dzieło – 1 stycznia 2026 r. zostaną one przekształcone w umowy o pracę. PIP zyskuje uprawnienia, jakich nie miał dotąd żaden inny urząd

W dniu 4 grudnia br. Stały Komitet Rady Ministrów przyjął projekt reformy Państwowej Inspekcji Pracy. Zakłada on m.in. uprawnienie Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) do wydawania decyzji administracyjnych o przekształceniu nieprawidłowo zawartych umów cywilnoprawnych (czyli umów zlecenia i umów o dzieło) oraz B2B w umowy o pracę. Ma to istotnie ograniczyć nadużycia pracodawców względem pracowników, polegające na zawieraniu przez nich umów cywilnoprawnych lub nawiązywaniu stosunku B2B z pracownikami, w warunkach, w których powinna zostać zawarta z nimi umowa o pracę.

Masz słup na działce? Ten wyrok TK otwiera Ci drogę do pieniędzy za bezumowne korzystanie przez firmę przesyłową. Nie można zasiedzieć służebności gruntowej o treści służebności przesyłu

W dniu 2 grudnia 2025 r. Trybunał Konstytucyjny wyrokiem w sprawie P 10/16 orzekł, że art. 292 w związku z art. 285 § 1 i 2 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. z 2025 r. poz. 1071, ze zm.), rozumiane w ten sposób, że umożliwiają nabycie przez przedsiębiorcę przesyłowego lub Skarb Państwa, przed wejściem w życie art. 305(1)-305(4) ustawy – Kodeks cywilny, w drodze zasiedzenia służebności gruntowej odpowiadającej treścią służebności przesyłu, są niezgodne z art. 21 ust. 1, art. 64 ust. 2 i 3 w związku z art. 31 ust. 3 oraz art. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Trybunał uznał, że dotychczasowe orzecznictwo dopuszczające możliwość nabycia służebności odpowiadającej treścią służebności przesyłu naruszyło zasadę numerus clausus praw rzeczowych kreując niespójny systemowo rodzaj służebności, przez co doszło do ograniczenia prawa własności. Właściciele nieruchomości nie byli bowiem w stanie przewidzieć skutków braku swojej aktywności czyli utraty swoich praw względem nieruchomości skoro przed rokiem 2008 r. nie istniała służebność przesyłu. Wyrok ten jest bardzo ważny dla przedsiębiorstw przesyłowych, które nie posiadają tytułu prawnego do posadowionych na nieruchomościach innych osób urządzeń, jak również dla tysięcy właścicieli działek, przez które te urządzenia przebiegają. O ile dla tej drugiej grupy osób to bardzo dobra wiadomość bo otwiera przed nimi nowe możliwości, o tyle dla przedsiębiorstw przesyłowych wyrok Trybunału oznacza duże kłopoty i jeszcze większe koszty.

Bon senioralny 2026: dla kogo, ile, od kiedy, kryteria dochodowe. Rzadko kto dostanie 2150 zł miesięcznie - tylko niektórzy seniorzy 85+ najbardziej potrzebujący pomocy

W 2026 roku ma wejść w życie ustawa o bonie senioralnym. Głównym celem tej ustawy ma być wsparcie finansowe osób aktywnych zawodowo w zapewnieniu opieki nad członkami ich rodzin - seniorami w wieku 75 lat lub więcej. Projekt tej ustawy – przygotowany przez Ministra ds. Polityki Senioralnej - jest obecnie na finiszu rządowych prac legislacyjnych (obecnie na etapie Stałego Komitetu Rady Ministrów) i nie został jeszcze wniesiony do Sejmu. Zatem ustawa ta ma bardzo niewielkie szanse wejść w życie 1 stycznia 2026 r. – jak przewiduje obecny projekt.

Osoby niepełnosprawne: Trzy pytania lekarza ortopedy: "Jak masz na imię", "Ile masz lat", Czy sam się ubierasz". Jak dziecko odpowie to znika niepełnosprawność. Nie ma pkt 7 w orzeczeniu. Nie ma świadczeń

REKLAMA

W 2026 r. opiekun + osoba niepełnosprawna nie będą mieli 7421 zł. Opiekun nie pójdzie też do pracy

Pierwsza oczekiwana zmiana to łączenie świadczenia wspierającego (otrzymuje osoba niepełnosprawna - przeszło 4000 zł w wariancie 100 punktów) i pielęgnacyjnego (otrzymuje opiekun - w 2026 r. przeszło 3000 zł). Dałoby to poważną kwotę do 7421 zł miesięcznie (nie ma środków w budżecie) w maksymalnym wymiarze. Druga oczekiwana zmiana to zgoda przepisów na możliwość pójścia do pracy przez opiekuna osoby niepełnosprawnej mającej stare świadczenie pielęgnacyjne. Dziś opiekun musi wybrać - praca albo opieka nad np. schorowaną matką. W 2026 r. obie zmiany (łączenie świadczeń i łączenie pracy z opieką) są nierealne (na dziś) do wprowadzenia).

Wyrok: Osoba niepełnosprawna ważyła 30 kg. MOPS: No i co z tego. Nie ma świadczenia pielęgnacyjnego. Co zrobił sąd?

Łamanie prawa przez MOPS polega na podważaniu treści orzeczeń o niepełnosprawności (stopień znaczny). Wydane w PZON orzeczenie o niepełnosprawności (stopień znaczny) wobec ciężko chorego człowieka mówi "wymaga stałej opieki" a MOPS podważa dokument orzeczenia. I to poprzez takie dokumenty "niemedyczne" jak wywiad środowiskowy i ankieta. Generalnie od dekady pracownicy MOPS podważają orzeczenia o niepełnosprawności na dwa sposoby. Pierwszy to żądanie dodatkowej (niż orzeczenie o niepełnosprawności) dokumentacji medycznej, która jest zestawiona z wywiadem środowiskowym, ankietą i orzeczeniem o niepełnosprawności. Druga praktyka tego typu to przeprowadzenie wywiadu środowiskowego (rodzinnego) i wyciągnięcie wniosków: "Osoba niepełnosprawna wcale nie jest tak chora jak wynika z orzeczenia. Całkiem nieźle sobie radzi". I następnie odmowa przyznania świadczenia pielęgnacyjnego opiekunowi. Wywiad przeprowadzają pracownicy socjalni nie mający uprawnień lekarskich, ale MOPS nie widzą tu problemu prawnego. Dodatkowo MOPS nie stosują zaleceń NSA, że wywiad środowiskowy to absolutny wyjątek, gdy jest orzeczenie o niepełnosprawności, a nie standardowe narzędzie w postępowaniu administracyjnym.

Zleceniobiorca może korzystać z samochodu, ale musi zapłacić podatek. Tylko jak to prawidłowo policzyć?

Nie tylko pracownik uzyskuje przychód, gdy korzysta ze służbowego samochodu na potrzeby prywatne. Ale tylko w jego przypadku ten przychód określa się ryczałtowo. Co to oznacza i jak to prawidłowo policzyć?

Nowe świadczenie dla seniorów: bon senioralny 2150 zł miesięcznie. Decyduje średni miesięczny dochód

Rząd kończy prace nad trzema rozwiązaniami, które mają odmienić życie osób starszych w Polsce. Bon senioralny, najem senioralny oraz nowy program dziennych miejsc pobytu to kompleksowy pakiet wsparcia, który ma zapewnić seniorom bezpieczeństwo, lepsze warunki mieszkaniowe i codzienną opiekę. Minister Marzena Okła-Drewnowicz zapowiada, że to początek nowej jakości w polityce senioralnej – opartej na godności, aktywności i realnym wsparciu dla osób starszych oraz ich rodzin.

REKLAMA

Rewolucyjne przepisy weszły w życie! Aż 5 dni wolnego z rzędu bez konieczności brania urlopu

W te Święta Bożego Narodzenia czeka nas wyjątkowo długi, bo aż pięciodniowy odpoczynek z rzędu. Dlaczego? Wynika to z nowych przepisów, dzięki którym Wigilia po raz pierwszy jest dniem wolnym od pracy. Świętowanie rozpocznie się już w środę. Oto szczegóły.

Firmy boją się KSeF! Co trzecie MŚP wciąż niegotowe, choć zmiany są nieuniknione

Firmy nie są gotowe, a czasu prawie już nie ma. Okazuje się, że ponad jedna trzecia MŚP nie wdrożyła jeszcze Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF), choć większość popiera zmianę. Główną przeszkodą nie jest niechęć, lecz chaos informacyjny i brak narzędzi.

Zapisz się na newsletter
Najlepsze artykuły, najpoczytniejsze tematy, zmiany w prawie i porady. Skoncentrowana dawka wiadomości z różnych kategorii: prawo, księgowość, kadry, biznes, nieruchomości, pieniądze, edukacja. Zapisz się na nasz newsletter i bądź zawsze na czasie.
Zaznacz wymagane zgody
loading
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji kliknij tutaj.
success

Potwierdź zapis

Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.

failure

Coś poszło nie tak

REKLAMA