REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Zmian w ordynacji wyborczej. Więcej okręgów

Dziennik Gazeta Prawna
Największy polski dziennik prawno-gospodarczy
Zmian w ordynacji. Im więcej okręgów, tym lepiej – tylko dla kogo?
Zmian w ordynacji. Im więcej okręgów, tym lepiej – tylko dla kogo?

REKLAMA

REKLAMA

Szykują się zmiany w ordynacji wyborczej do Sejmu jeszcze przed najbliższymi wyborami. Równolegle we wrześniu może być złożona w parlamencie propozycja przeniesienia terminu elekcji samorządowej.

Zmian w ordynacji coraz bliżej

REKLAMA

Dyskusja o zmianie ordynacji do Sejmu toczy się w partii rządzącej od dłuższego czasu. Jarosław Kaczyński na lipcowym spotkaniu z sympatykami PiS w Płocku nie wykluczył korekty zasad wyborczych, ale przyznawał, że sprawa jest ciągle dyskutowana. Teraz jednak nabiera kształtów.

REKLAMA

Z naszych informacji wynika, że PiS jest bliżej podjęcia ostatecznych decyzji niż kiedykolwiek. - Największym orędownikiem zmian w ordynacji jest Jacek Kurski, ale w samej partii też grono zwolenników reformy jest szerokie - przyznaje osoba z rządu. Poznaliśmy też niektóre szczegóły analiz prowadzonych w partii. Wiadomo np., że przy zwiększeniu liczby okręgów do 100 liczba mandatów do zdobycia wahałaby się od 3 do 7-8. Najczęściej miałyby to być okręgi czteromandatowe. Pod tym kątem do największych należałyby np. okręg chrzanowski i Kraków. Warszawa (dziś można tam zdobyć 20 mandatów) mogłaby zostać z kolei podzielona na cztery okręgi. - 20 mandatów w jednym okręgu to dużo. To przede wszystkim trochę nieuczciwe, bo poseł np. z kilkoma tysiącami głosów w takim okręgu ma realne szanse wejść, a w innym okręgu zbierze tych głosów nawet więcej i raczej nie zdobędzie mandatu - argumentuje jeden z naszych rozmówców.

REKLAMA

Główne założenie PiS jest takie, że zmiana liczebności i wielkości okręgów da mu przewagę nad opozycją. Czy rzeczywiście i jak dużą? Odpowiedź jest uzależniona od tego, czy wyliczeń dokonują entuzjaści tego pomysłu, czy jego przeciwnicy.

Ci pierwsi np. oceniają, że w najgorszym razie PiS w nowej ordynacji otrzyma o cztery, pięć mandatów więcej niż obecnie. - Z wyliczeń pokazywanych przez Jacka Kurskiego, w różnych wariantach, momentami liczba mandatów dla PiS jest wręcz kosmiczna - przyznaje rozmówca DGP. Inny rozmówca - ważny polityk PiS - przekonuje, że bazując na wynikach wyborów parlamentarnych z 2019 r. lub prezydenckich z 2020 r., można założyć, że nowa ordynacja dałaby PiS od 235 do 260 mandatów. Korzyścią ze zmian okręgów wyborczych ma być też perspektywa na "wycięcie" mniejszych ugrupowań, takich jak ludowcy czy Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. - W trzech czwartych z tych nowych 100 okręgów realny próg wyborczy podniesie się do 20 proc. W jednej czwartej będzie to 10-12 proc. - przekonuje nas osoba znająca kulisy prowadzonych w PiS analiz.

Z tymi wyliczeniami nie zgadzają się ci działacze, którzy woleliby nie ruszać obecnej ordynacji. Zdaniem jednego z nich realny próg wyborczy podniesie się tylko do niecałych 9 proc. Przekonuje też, że PiS może wręcz przegrać z opozycją. Jego zdaniem, gdyby wziąć pod uwagę wyniki wyborów parlamentarnych z 2019 r. i gdyby wszystkie partie opozycji (poza Konfederacją) poszły w jednym bloku, to przy 100 okręgach wyborczych taka koalicja opozycji mogłaby liczyć na 250 mandatów, a PiS na 210. A gdyby KO wystartowała wspólnie z Lewicą, to taki blok mógłby zdobyć 201 mandatów. Sam PiS miałby ich więcej, bo 220, jednak trzeba uwzględnić inne partie opozycyjne, wśród których do podziału pozostałoby 39 mandatów. Wiele zależałoby więc od zdolności koalicyjnych PiS i opozycji.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Cała operacja ma także na celu wymuszenie pewnych zachowań po stronie opozycji. - Przy trzech blokach opozycyjnych będzie nam trudniej wygrać. Liczymy, że nawet jak nasi przeciwnicy pójdą w jednym, dwóch blokach, to wiodącą postacią będzie Donald Tusk, który na czas kampanii powinien się schować, ale nie chce. On nawet nie może powtórzyć naszej strategii z 2015 r., gdy prezes Kaczyński się schował, bo to będzie okazja dla Trzaskowskiego, by się wybić - tłumaczy polityk PiS.

- Istotne jest nawet to, kiedy ogłosimy projekt ustawy. Bo z jednej strony im wcześniej, tym bardziej ułatwimy ustalenie strategii wyborczej opozycji. Ale z drugiej - musimy mieć czas na przeprowadzenie tych zmian, wliczając w to czas na polityczną awanturę, czas prac Senatu nad ustawą i potem vacatio legis - wskazuje inny rozmówca, zbliżony do obozu rządzącego.

- Przy zmianach w prawie wyborczym vacatio legis powinno być dłuższe niż standardowe dwa tygodnie, co z jednej strony wynika ze stopnia skomplikowania materii, a z drugiej, by zmiany nie miały charakteru doraźnie koniunkturalnego, związanego z interesami partyjnymi - przypomina dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista. I choć do wyborów w konstytucyjnym terminie pozostał ponad rok, to PiS nie ma wcale tak dużo czasu na podjęcie decyzji odnośnie do zmian w ordynacji. - Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego istotne zmiany prawa wyborczego muszą być przeprowadzone nie później niż na sześć miesięcy przed rozpoczęciem nowych procedur wyborczych, czyli zarządzeniem wyborów - mówi Ryszard Piotrowski.

W PiS słyszymy, że już zaczęły się nieoficjalne konsultacje pomysłu z Pałacem Prezydenckim. Jeszcze niedawno słychać było stamtąd raczej krytyczne głosy co do pomysłów zmian w ordynacji. Sami działacze PiS mają w pamięci sytuację z sierpnia 2018 r., gdy Andrzej Duda zawetował planowane przez partię rządzącą zmiany zasad wyborczych do europarlamentu. Wtedy prezydent uznał, że zmiany "w zbyt daleko idący sposób odbiegają od zasady proporcjonalności". Wskazywał też, że efektywny próg wyborczy byłby "co najmniej kilkunastoprocentowy". Pytanie więc, czy Andrzej Duda nie będzie miał podobnych wątpliwości teraz, przy próbie zmiany ordynacji sejmowej.

Okoniem stają też ziobryści. - Jesteśmy sceptyczni, bo nie mamy żadnych gwarancji ze strony naszego większego koalicjanta. Dlatego nie chcemy zgadzać się na rozwiązania, które zwiększą przewagę PiS - wskazuje polityk Solidarnej Polski. Z tego względu niektórzy w rządzie uważają, że projekt zmian w ordynacji nie wyjdzie nawet z Sejmu.

Rozmówcy z PiS oraz rządu nie wykluczają, że obok zmian w ordynacji sejmowej we wrześniu rozpocznie się parlamentarna dyskusja nad przesunięciem terminu wyborów samorządowych, które powinny się odbyć jesienią 2023 r., a więc niemal równocześnie z parlamentarnymi, czego PiS chce uniknąć. - Na razie plan jest taki, że na pierwszym posiedzeniu Sejmu we wrześniu złożymy projekt ustawy - przyznaje osoba z rządu. Przy czym wciąż słyszymy rozbieżne deklaracje, na kiedy wyznaczyć nowy termin. Część działaczy PiS mówi o wiośnie 2024 r. (termin marcowo-kwietniowy lub czerwcowy - istotny jest tu brak kolizji z majowymi eurowyborami), ale inni mówią o jesieni 2024 r. ©℗

PiS nieoficjalnie sonduje otoczenie prezydenta w sprawie zmian w ordynacji

ŚREDNIE POPARCIE DLA PARTII POLITYCZNYCH

ŚREDNIE POPARCIE DLA PARTII POLITYCZNYCH

Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

opinie

Zmiany obliczone na powstanie systemu dwupartyjnego

Rafał Chwedoruk politolog, UW

Przy obecnych sondażach Prawo i Sprawiedliwość może być niemal pewne utraty władzy, w najlepszym razie mogłoby liczyć na jakiś scenariusz rządu mniejszościowego. Gdyby - co jest w kontekście nadchodzących wydarzeń na jesieni tego roku niemal pewne - doszło do kolejnego, niewielkiego nawet spadku poparcia np. do poziomu 35 proc., to oznacza bezwarunkową porażkę i utratę władzy. Stąd szukanie różnych możliwości. Rozważany pomysł na zmianę ordynacji eliminowałby mniejsze partie, w przypadku opozycji np. niejako wymusiłby zjednoczenie, na które nie wszyscy w równym stopniu reflektują. Wprowadzenie takich zmian oznaczałoby faktyczny bezsens startu w wyborach większości podmiotów opozycyjnych. Jedynym podmiotem, który na tym by skorzystał, jest Platforma Obywatelska - ona nawet przy najbardziej pesymistycznych notowaniach byłaby pewna wejścia do Sejmu. Z kolei Lewica czy ruch Szymona Hołowni, balansujące dziś w przedziale od 7 proc. do 12 proc., mogłyby liczyć na bardzo skromną reprezentację w Sejmie. Dodatkowo poparcie dla lewicy jest zregionalizowane - to znaczy można by z góry wskazać kilka zaledwie ośrodków, w których ta formacja miałaby reprezentację. Nie odgrywałaby ona praktycznie żadnej roli w Sejmie. Wcześniej czy później stałaby się po prostu częścią wspólnego klubu z PO, bez względu na to, czy Platforma miałaby większość, czy byłaby formacją opozycyjną.

Wśród opozycji mamy rozległe dyskusje: po pierwsze, o przywództwie wewnątrz PO, po drugie, o relacjach międzypartyjnych. Wszelkie nowe sytuacje komplikują i tak złożony obraz sytuacji - tzn. Prawo i Sprawiedliwość takimi zmianami dałoby pełnię władzy Donaldowi Tuskowi. Z wypowiedzi polityków PiS, z działania całej machiny propagandowej tej formacji wynika od dawna, że ona najchętniej zetknęłaby się z Donaldem Tuskiem jako głównym przeciwnikiem.

Zmieniona ordynacja likwidowałaby coś, co było wielką zdobyczą polskiego systemu politycznego ostatnich lat. Nie waham się przed słowem "wielką". W ostatnich wyborach, przy dużej frekwencji, wszystkie komitety ogólnokrajowe weszły do Sejmu. Mamy zatem jeden z najbardziej reprezentatywnych systemów partyjnych w skali świata. Natomiast w obliczu nowej ordynacji olbrzymia część wyborców traci jakiekolwiek szanse na swoich reprezentantów w Sejmie. Efekt byłby podobny do jednomandatowych okręgów wyborczych, gdzie w wielu okręgach (doskonale to widać w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych) wybory mogłyby się nawet nie odbywać, bo tak naprawdę z góry wiadomo, kto ten jedyny mandat w nim wywalczy.

Można także założyć, że zmiana, nawet jeśli nie uratuje PiS przed porażką, to wzmocniłaby go jako partię. To znaczy nawet gdyby PiS wybory przegrał, to w porównaniu z obecną ordynacją byłby po prostu silniejszą partią. Nie byłoby możliwości istnienia żadnej innej formacji prawicowej poza PiS, a Konfederacja byłaby pierwszą ofiarą tego systemu. Z jej poziomem poparcia prawdopodobnie nie mogłaby liczyć nawet na jeden czy dwa mandaty w tak wyłanianym Sejmie. Podsumowując - w Polsce w miejsce systemu bipolarnego, choć nadal wielopartyjnego, powstałby de facto system dwupartyjny. ©℗

Notowała Gabriela Masternak

PiS gra va banque o trzecią kadencję

Bartosz Rydliński politolog, UKSW

PiS próbuje zmieniać ordynację wyborczą na ostatnią chwilę, ale w sposób ryzykowny. Liczy, że ten manewr zwiększy szanse na trzecią kadencję, a nawet na uzyskanie większości konstytucyjnej. Jeśli jednak przegra, będzie to klęska spektakularna. W tym sensie Prawo i Sprawiedliwość gra va banque.

Przede wszystkim zmiana ma utrudnić partiom opozycyjnym zdobycie władzy przez zmuszenie ich do wystawienia wspólnej listy. Byłoby to dobre rozwiązanie dla PiS, ponieważ ukazywałoby rozbieżności programowe opozycji. Trudno sobie wyobrazić na jednej liście Adriana Zandberga i Romana Giertycha. Jednakże choć osiągnięcie porozumienia wydaje się trudne, opozycja nie musiałaby wcale być na przegranej pozycji. Przykład Węgier pokazuje, że wspólna lista może oznaczać silniejsze kandydatury polityków opozycji w poszczególnych okręgach. Gdyby w Polsce wschodniej wystawiono kandydatów o bardziej konserwatywnych poglądach, a na zachodzie polityków lewicowych i postępowych, to byłaby szansa dla opozycji na wygranie wyborów. W takim scenariuszu Prawo i Sprawiedliwość ryzykowałoby utratę władzy w spektakularny sposób.

W pomyśle na zmianę ordynacji wyborczej dopatrywałbym się także niechęci do rządzenia z Konfederacją. Poprzez podwyższenie realnego progu wyborczego obecność tej partii w Sejmie pozostałaby pod znakiem zapytania. To również pokazuje, jak ryzykowną grę o samodzielne rządzenie prowadzi Prawo i Sprawiedliwość. Jeśli weźmie się pod uwagę problemy w osiągnięciu porozumienia z Solidarną Polską i tarcia wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, ograniczenie zdolności koalicyjnych może być zagrożeniem dla partii. ©℗

Notowała Maria Lipińska

15 proc. poparcia i zero mandatów

Krzysztof Urbaniak prawnik, UAM

To byłaby bardzo duża zmiana prawa wyborczego, tworząca mechanizm, który preferuje duże ugrupowania i wprowadza wysoką dysproporcjonalność. Jeżeli zmiany wejdą w życie, ugrupowanie, które zdobędzie w skali kraju 10-15 proc. głosów, może nie otrzymać żadnych mandatów w Sejmie. To byłaby nadzwyczajna sytuacja w polskim systemie konstytucyjnym od roku 1991, czyli od pierwszych w pełni demokratycznych wyborów do Sejmu. Nasz system wyborczy jest objęty pewnym konsensusem politycznym. Pięcioprocentowy próg wyborczy jest w nim miernikiem tego, czy ugrupowanie zasługuje na to, żeby znaleźć się w Sejmie. Nowy system stworzy sytuację, w której ten próg wyborczy będzie pustym przepisem prawa. W wyniku zwiększenia liczby okręgów wyborczych spowoduje, że próg, wynikający z rozmiaru okręgów, zostanie ustawiony na poziomie kilkunastu procent. To jest przykład instrumentalizacji prawa wyborczego, która zawsze jest zła dla demokracji.

Jeśli chodzi o rolę prezydenta, to ma on obowiązek stać nie tylko na straży konstytucji i prawa, lecz także na straży pewnego politycznego fair play. Powinien strzec dobrych obyczajów, niepisanych norm, które także tworzą reguły rządzące naszym życiem politycznym. Od siedmiu lat jesteśmy świadkami łamania tych niepisanych reguł, które można nazwać zasadami kultury politycznej i prawnej.

Obecnie prezydent pełni swoją drugą, ostatnią kadencję i przez nią zostanie zapamiętany. Byliśmy już świadkami kilku jego ruchów, które pokazywały chęć wybicia się, ustawienia w roli arbitra, choćby w obliczu wojny w Ukrainie, a także w sprawie tzw. lex TVN oraz lex Czarnek Zmiana prawa wyborczego powodowana jest jedynie próbą realizacji interesu politycznego rządzącej większości. Niewykluczone, że w tej sytuacji prezydent również stanie w obronie statusu quo. ©℗

Notowała Gabriela Masternak

Tomasz Żółciak, Grzegorz Osiecki

Autopromocja

REKLAMA

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:

REKLAMA

QR Code
Wynagrodzenie minimalne 2023 [quiz]
certificate
Jak zdobyć Certyfikat:
  • Czytaj artykuły
  • Rozwiązuj testy
  • Zdobądź certyfikat
1/15
Kiedy będą miały miejsce podwyżki minimalnego wynagrodzenia w 2023 roku?
od 1 stycznia i od 1 lipca
od 1 stycznia i od 1 czerwca
od 1 lutego i od 1 lipca
Następne
Prawo
Zapisz się na newsletter
Zobacz przykładowy newsletter
Zapisz się
Wpisz poprawny e-mail
Kto dostanie świadczenie alimentacyjne z wyrównaniem od 1 października 2024 r.? [PRZYKŁAD]

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Nowe przepisy oznaczają podwyżkę maksymalnej kwoty świadczeń z funduszu alimentacyjnego. Teraz takie świadczenia przysługują osobom uprawnionym w wysokości bieżąco ustalonych alimentów, jednak nie wyższej niż 500 zł miesięcznie. Po zmianach kwota ta wzrośnie do 1000 zł.

Świadczenie wspierające pozbawi ulgi podatkowej? Ministerstwo Finansów chce zmiany przepisów

Ministerstwo Finansów zapowiada zmianę przepisów, aby do dochodu osoby z niepełnosprawnością dla potrzeb ulgi rehabilitacyjnej nie było wliczane świadczenie wspierające. Na problem zwróciło uwagę Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.

Czasowe zawieszenie prawa do azylu, dodatkowe przesłanki do pozbawienia statusu uchodźcy. MSWiA pracuje nad projektem

Czasowe zawieszenie prawa do azylu, dodatkowe przesłanki do pozbawienia statusu uchodźcy. Ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji pracuje nad projektem nowelizacji ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

WIBOR będzie zlikwidowany. Jest decyzja: zastąpi go WIRF- m.in. w umowach kredytowych. Od kiedy?

Komitet Sterujący Narodowej Grupy Roboczej wybrał indeks WIRF- jako docelowy wskaźnik referencyjny, który ma zastąpić WIBOR - podano w komunikacie KS NGR. Finalna nazwa wskaźnika zostanie ustalona w toku dalszych prac. Decyzja KS NGR była spójna z przeważającymi opiniami uczestników rynku wyrażonymi w ramach dodatkowej tury konsultacji publicznych.

REKLAMA

Ile procent podwyżki dla nauczycieli? Wciąż nie ma pewności, ale kwota bazowa wskazuje na to, że znów nie dostaną obiecanych pieniędzy

Jaką podwyżkę dostaną nauczyciele w 2025 roku? Pewności jeszcze nie ma, ale z przyjętej przez Sejm ustawy budżetowej na 2025 rok wynika, że będzie ona niższa, niż zapowiadano. Jednak związki zawodowe przypominają, że sprawa nie jest jeszcze przesądzona.

Podwyżka zasiłku pielęgnacyjnego z 215,84 zł do 348,30 zł. Dzięki dodatkowi pielęgnacyjnemu. Nie udało się [Senat]

1,5 roku trwała dyskusja w Senacie o zrównaniu zasiłku pielęgnacyjnego i dodatku pielęgnacyjnego. Autor pomysłu wycofał się z niego. Dlaczego w ogóle zastanawiano się nad tym? Chodzi o to, że zasiłek pielęgnacyjny nie jest automatycznie waloryzowany – inaczej jest z dodatkiem pielęgnacyjnym. Zasiłek pielęgnacyjny od 2019 roku ma wartość 215,84 zł. I także na 2025 r. nie został podniesiony. Otrzymuje ten zasiłek milion osób.

WIBOR pod ostrzałem: Czy grozi nam destabilizacja polskiego rynku finansowego?

Podważanie WIBOR jest destrukcyjne. Rada Przedsiębiorczości wyraziła zaniepokojenie działaniami, które podważają wiarygodność wskaźnika referencyjnego WIBOR. Jest on kluczowy dla funkcjonowania polskiego rynku finansowego i gospodarki, stanowiąc podstawę oprocentowania kredytów oraz wyceny wielu instrumentów finansowych o łącznej wartości około 9 bilionów złotych. Eksperci ostrzegają przed konsekwencjami destabilizacji.

Już od 1 stycznia 2025 r. pracodawcy mogą spodziewać się kary za brak procedury dokonywania zgłoszeń naruszeń prawa

Wewnętrzną procedurę dokonywania zgłoszeń naruszeń prawa dla sygnalistów powinni posiadać pracodawcy, na rzecz których według stanu na dzień 1 stycznia lub 1 lipca danego roku wykonuje pracę zarobkową co najmniej 50 osób. Sankcje za jej brak grożą od 1 stycznia 2025 r.

REKLAMA

Ci rodzice będą musieli oddać do ZUS nawet 3000 złotych. W grudniu wysłano decyzje. Ale czy wiesz, do kogo i dlaczego?

Decyzja o konieczności zwrotu 3000 złotych może być w grudniu niemiłą niespodzianką. Dlaczego niektórzy rodzice ją dostaną? Bo nie zapoznali się z zasadami wsparcia lub liczyli na nieuwagę ZUS. Tymczasem w grudniu rozpoczęła się wysyłka decyzji.

BHP: Aktualizacja normy EN ISO 20345:2011 dla obuwia bezpiecznego

Od 11 listopada 2024 r. wszystkie buty muszą być certyfikowane zgodnie z nową wersją normy w zakresie obuwia bezpiecznego EN ISO 20345:2022. Zmiany dotyczą m.in. wymagań antypoślizgowych, odporności na perforację i wodoodporności.

REKLAMA