Projekt ustawy dla frankowiczów 2025. Jakie zmiany w sporach z bankami?

REKLAMA
REKLAMA
Projekt ustawy z 30 czerwca 2025 r. dotyczący spraw frankowych to dokument, który może radykalnie zmienić krajobraz procesów dotyczących kredytów denominowanych lub indeksowanych do franka szwajcarskiego. Regulacja przedstawia rozwiązania procesowe i materialne, które mają wspierać konsumentów, ale także – co mniej zauważalne –usystematyzować obecność spraw frankowych w przestrzeni prawnej.
- Między ochroną a przewidywalnością
- Wstrzymanie rat – automatyczne i bez decyzji sądu
- Proces bez sali rozpraw? Nowe narzędzia dla sądów i pełnomocników
- Potrącenia: broń banków, ale na nowych zasadach
- Zmiany „techniczne”, które robią różnicę
- Nowe przepisy w sprawach już toczących się
- Automatyczne odrzucanie skarg kasacyjnych banków
- Więcej niż ustawa – test dla całego systemu prawnego
Jest to naturalnie próba wprowadzenia lex specialis do kodeksu postępowania cywilnego, która obejmie wyłącznie sprawy frankowe – co ciekawe, z wyłączeniem spraw dotyczących kredytów w innych walutach niż CHF, mogących zawierać podobne, a nawet tożsame zapisy umowne, co umowy kredytu w sprawach frankowych.
REKLAMA
Między ochroną a przewidywalnością
Już sama preambuła i zakres zastosowania ustawy wskazują, że intencją ustawodawcy jest ochrona kredytobiorców, a także ich spadkobierców, poręczycieli i osób odpowiadających rzeczowo za dług. Jednakże dla banków projekt jest jednocześnie zagrożeniem i szansą, bo choć odbiera im pewne narzędzia, wprowadza także większą przewidywalność. Właśnie to połączenie ochrony konsumenta z elementami porządkowymi dla instytucji finansowych czyni ustawę szczególnie ciekawą z doktrynalnego punktu widzenia, bowiem analiza treści projektu ujawnia, że jego skutki będą daleko wykraczać poza zwykłą zmianę procedury – to niejako zmiana filozofii prowadzenia sporów o kredyty frankowe.
Wstrzymanie rat – automatyczne i bez decyzji sądu
Jednym z najważniejszych rozwiązań projektu jest wprowadzenie automatycznego wstrzymania obowiązku spłaty rat z chwilą doręczenia bankowi pozwu. Oznacza to, że frankowicz, który pozywa bank, przestaje płacić raty aż do prawomocnego zakończenia procesu, a instytucja finansowa nie może tego traktować jako niewykonania umowy. W praktyce to prawdziwa rewolucja, bo dotychczas takie wstrzymania były możliwe wyłącznie na podstawie zabezpieczenia roszczenia, co wymagało decyzji sądu i mogło trwać miesiącami. Ustawa czyni to rozwiązanie „z automatu”, a jednocześnie nakazuje bankowi powiadomić BIK, BIG i inne instytucje o konieczności usunięcia negatywnych wpisów. Co ważne, jeśli klient chce dalej płacić raty, bank nie może odmówić ich przyjęcia – ale tylko w zakresie, w jakim suma spłat jest mniejsza niż kwota wypłaconego kredytu. Jednak ten automatyzm może działać również na inną płaszczyznę – im szybciej sądy rozpoznają sprawy, tym szybciej skończy się okres „zamrożenia” kredytu i tym mniejsze ewentualne odsetki od dochodzonych kwot. To pokazuje, że wbrew pozorom banki również mogą zyskać, jeśli reforma naprawdę usprawni procesy.
Proces bez sali rozpraw? Nowe narzędzia dla sądów i pełnomocników
Projekt ustawy wprowadza bowiem mechanizmy mające przyspieszyć sprawy frankowe, co powinno zainteresować nie tylko kredytobiorców, ale także pełnomocników banków. Sąd może rozpoznać sprawę na posiedzeniu niejawnym nawet wtedy, gdy strona żąda rozprawy, pod warunkiem że wyjaśni powody takiej decyzji i wyznaczy czas na wymianę pism. W praktyce oznacza to, że wiele spraw będzie można „przeprocesować na papierze”, co eliminuje potrzebę wielogodzinnych rozpraw. Świadków można przesłuchiwać zdalnie mimo sprzeciwu, a strony mogą odpowiadać pisemnie na pytania, co ogranicza koszty i formalizuje przebieg dowodzenia. Dla banków, które uczestniczą w setkach sporów, oznacza to znaczną redukcję nakładów organizacyjnych i logistycznych. Przyspieszenie procedur, paradoksalnie, jest w ich interesie, bo skróci czas zamrożenia spłat rat. Reforma może zatem zrównoważyć ochronę konsumenta i efektywność systemu.
Potrącenia: broń banków, ale na nowych zasadach
Ciekawym elementem jest kwestia zarzutów potrącenia – do tej pory kodeks postępowania cywilnego wprowadzał sztywne ramy czasowe na zgłaszanie potrąceń, a jednak ustawa frankowa wydłuża ten termin aż do końca rozprawy w drugiej instancji, a przy rozpoznaniu sprawy na posiedzeniu niejawnym – do wydania wyroku. To daje stronom znaczną elastyczność, bo mogą poczekać z zgłoszeniem potrącenia niemal do samego końca procesu. Jednocześnie ustawodawca wprowadza pewien rygor w tej kwestii: jeśli bank zgłosi potrącenie po pozwie, a konsument go nie zakwestionuje, bank i tak zapłaci koszty procesu w tej części. W praktyce potrącenia mogą stać się kluczową bronią banków w nowym porządku prawnym.
Zmiany „techniczne”, które robią różnicę
Projekt ustawy wprowadza również szereg zmian formalnych, które mogą wydawać się drobne, ale mają znaczenie w praktyce. Na przykład sprawy w drugiej instancji będą rozpoznawane przez jednego sędziego, a nie skład trzyosobowy, co może znacznie obniżyć koszty i przyspieszyć postępowania. To rozwiązanie z punktu widzenia kredytobiorców jest neutralne, ale dla banków to oszczędność – mniej sędziów, mniej rozpraw, szybsze rozstrzygnięcia. Referendarze sądowi zyskają możliwość wydawania postanowień o umorzeniu postępowania, gdy pozew lub apelacja zostaną cofnięte, co odciąża sądy i przyspiesza rozliczenia stron. Dodatkowo ustawa reguluje pozwy wzajemne banków, które będą mogły być wnoszone do końca pierwszej instancji, a przy posiedzeniu niejawnym – aż do wyroku. Te „techniczne” zmiany nie są spektakularne, ale właśnie one sprawiają, że cały system może działać szybciej i bardziej przewidywalnie.
Nowe przepisy w sprawach już toczących się
Co również ciekawe, ustawa przewiduje, że jej przepisy będą stosowane także do sporów w toku, ale zachowane zostaną dotychczasowe trzyosobowe składy, jeśli zostały już wyznaczone, a przede wszystkim - wszystkie wnioski o zabezpieczenie zostaną umorzone z mocy prawa, bo zawieszenie działa teraz automatycznie. To oznacza, że banki z dnia na dzień muszą zaakceptować brak spłat w tysiącach spraw, które już są w sądach. Z drugiej strony, znikają kolejne wnioski o zabezpieczenia, które generowały dodatkowe postępowania i opóźnienia – a to bankom paradoksalnie sprzyja.
Automatyczne odrzucanie skarg kasacyjnych banków
REKLAMA
Wreszcie, Sąd Najwyższy otrzymuje możliwość automatycznego odrzucania skarg kasacyjnych banków, które stały się zbędne, co oczyszcza system, ale ogranicza instrumenty kasacyjne instytucji finansowych. To rozwiązania, które „resetują” procesy frankowe i wyznaczają nowy punkt startu zarówno dla kredytobiorców, jak i banków. W praktyce ta „amnestia proceduralna” oznacza więcej porządku, ale także więcej natychmiastowych strat dla sektora bankowego.
Warto również zwrócić uwagę na elementy stricte informacyjne, które uderzają w reputacyjny i operacyjny wymiar działalności banków. Ustawa zakazuje bankom zgłaszania zaległości frankowiczów do BIK, BIG i innych baz danych od momentu doręczenia pozwu. Mało tego, bank musi w 30 dni powiadomić te instytucje, by usunęły wcześniejsze negatywne wpisy. Z punktu widzenia konsumenta to rewolucja – można przestać płacić raty, a BIK pozostaje „czysty” - jednocześnie dla systemu finansowego to ryzyko „fałszywego obrazu” historii kredytowej klientów. Co ciekawe, ustawodawca pozwala na przekazywanie tych powiadomień teletransmisją, co jest udogodnieniem dla banków. To kolejny przykład, gdzie ustawa odbiera instrument nacisku, ale jednocześnie daje wygodne narzędzie techniczne do wykonania obowiązków.
Więcej niż ustawa – test dla całego systemu prawnego
Analizując projekt całościowo, widać wyraźnie, że bilans korzyści i strat jest dla banków negatywny. Największą stratą jest oczywiście automatyczne wstrzymanie spłat rat, które może oznaczać wielomiliardowe zamrożenie środków na lata. Jednak możliwość zgłaszania potrąceń do końca, uproszczenie składów sędziowskich, szybsze procedowanie – to elementy, które w długim okresie mogą zmniejszyć straty. Banki prawdopodobnie będą chciały przyspieszać sprawy bądź zamykać je w drodze ugody, która staje się bardziej opłacalna również dla Kredytobiorców, którzy nie będą mogli liczyć na wysokie odsetki za lata trwania w procesie. To swoisty paradoks: ustawa, która miała być „batem na banki”, może po latach okazać się katalizatorem ugód i szybszych zakończeń sporów. Takie odwrócenie ról to jeden z najciekawszych efektów reformy.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA