Niezwykle istotne znaczenie kanoniczno-prawne, a jeszcze większe kanoniczno-procesowe, ma określenie tytułów, z których ma się toczyć proces małżeński. Można to porównać do procesu cywilnego, w którym oskarża się kogoś o kradzież, a zostało się pobitym - sąd nie orzeknie kradzieży, a o pobicie nikt sądu nie zapytał - sprawę się przegra. Podobnie w procesie małżeńskim - jest poprosimy sąd kościelny o orzeczenie nieważności małżeństwa z tytułu niezdolności, sądu nie będzie interesowała ewentualna symulacja i odwrotnie. A konsekwencje mogą być przemienne w skutkach - po nieraz długim i kosztownym procesie otrzymuje się wyrok negatywny (niestwierdzający nieważności małżeństwa), choć z łatwością można by uzyskać wyrok pozytywny, gdyby tylko zamiast niezdolności badać sprawę pod kątem symulacji lub odwrotnie.
Apelacja opiekuna prawnego (matki), która nie została wezwana do sądu i kwestionowała poczytalność syna, została przez sąd odwoławczy uznana za niedopuszczalną. Rzecznik Praw Obywatelskich uznał, iż sąd odwoławczy błędnie ocenił, iż skoro opiekun prawny nie był uczestnikiem sprawy w I instancji, to nie może apelować i złożył kasację do Sądu Najwyższego. SN uwzględnił kasację, stwierdzając, iż matka oskarżonego miała prawo wnieść apelację.