Jak WIBOR wpływa na ratę kredytu? Radca prawny objaśnia cały mechanizm i tłumaczy z „bankowego” na nasze

REKLAMA
REKLAMA
WIBOR, czyli Warsaw Interbank Offered Rate. Brzmi to trochę jak nazwa skomplikowanej procedury technicznej i szczerze mówiąc - dla Twojego domowego budżetu ma podobne znaczenie. To właśnie ten parametr, niczym niewidzialna ręka, steruje wysokością rat milionów kredytów hipotecznych i leasingów w Polsce. Ale tu pojawia się pewien paradoks. Mimo że ten wskaźnik zagląda do portfela niemal każdemu z nas, zasady jego powstawania są dla większości ludzi - a nawet i przedsiębiorców - równie czytelne, co instrukcja obsługi promu kosmicznego.
- Tłumaczymy z „bankowego” na nasze – co kryje definicja WIBOR-u?
- Kto pilnuje strażników? Rola GPW Benchmark S.A.
- Matematyka zamiast „widzimisię”
- Teoria vs. Zaufanie
- Godzina "zero" i sędziowskie noty
- Mit bankowej demokracji
- Kto rozdaje karty w tej grze?
- Metoda Kaskady danych, czyli drabina do Twoich pieniędzy
- Poziom 1, czyli fundament na piasku
- Miasto duchów
- Kiedy algorytm musi zgadywać
- Tenory, czyli jak często bank mówi „sprawdzam”
- Zaginiony w akcji: Przypadek WIBOR 12M
- RPP a WIBOR: Dlaczego to nie są bliźniacy?
- Cena bezpieczeństwa vs. Cena ryzyka
- Szklana kula, czyli płacisz za to, co (może) będzie
- Anatomia Twojej raty, czyli co masz w "koszyku"
- Gra w Tenory (1M, 3M, 6M)
- Jak to uderza w Twoją kieszeń? Równe czy malejące?
- Policzmy to na zimno (dla Raty Równej)
- Czy to tylko teoria spiskowa? Cienie przeszłości: LIBOR, EURIBOR i bankowe kartele
- Jak wielcy grali w znaczone karty (Sprawa HSBC i inni)
- Upadek giganta LIBOR
- Dlaczego to ważne dla Twojego kredytu w złotówkach?
- Słowo na koniec
Tłumaczymy z „bankowego” na nasze – co kryje definicja WIBOR-u?
Wyjaśnienie czym jest WIBOR zacznijmy od wskazania definicji. Zgodnie z pkt 2.4 Regulaminu Stawek Referencyjnych WIBID i WIBOR (przyjętego Uchwałą Zarządu GPW Benchmark S.A. Nr 16/2020 z dnia 3 marca 2020 r. -z późniejszymi zmianami), WIBOR – „jest wskaźnikiem referencyjnym stopy procentowej w rozumieniu art. 3 ust. 1 pkt 22 Rozporządzenia o Wskaźnikach Referencyjnych, odzwierciedlającym poziom stopy procentowej, po jakiej podmioty spełniające Kryteria Uczestnika Fixingu mogłyby składać Depozyty na określone Terminy Fixingowe w innych podmiotach, spełniających Kryteria Uczestnika Fixingu.”
Zanim jednak przejdziemy do tłumaczenia tego na „ludzki” język, jedna uwaga, która może Cię zszokować. Próżno szukać definicji WIBOR-u w Kodeksie cywilnym czy w innych tego typu ustawach. De facto - ten wskaźnik nie posiada żadnej legalnej definicji w powszechnie obowiązującym prawie. Jedyne, na czym się opieramy, to wewnętrzny regulamin stworzony przez prywatną spółkę (GPW Benchmark S.A.), która jest administratorem tego wskaźnika. To trochę tak, jakby zasady gry, w której stawką są Twoje pieniądze, spisał organizator turnieju, a nie niezależny ustawodawca.
Skoro jednak to właśnie ten tekst - choć nie jest ustawą - decyduje o Twoim portfelu, musimy się z nim zmierzyć. A spójrzmy prawdzie w oczy, przytoczona wyżej regułka brzmi po prostu jak prawniczy bełkot. Dlatego rozłóżmy to na czynniki pierwsze, żebyś wiedział, co tak naprawdę kryje się pod tymi sformułowaniami.
Zacznijmy od tajemniczych „podmiotów spełniających kryteria”. Nie wyobrażaj sobie tutaj całego rynku - to sformułowanie odnosi się do bardzo wąskiej, elitarnej grupy największych banków komercyjnych w Polsce, które zostały dopuszczone do tego procesu. Musisz mieć świadomość, że WIBOR nie jest demokratyczną średnią rynkową z całego sektora. To parametr ustalany w oparciu o dane płynące od garstki wiodących instytucji, takich jak PKO BP, ING czy Santander.
Kolejną pułapką językową jest „składanie depozytów”. Brzmi bezpiecznie, ale w żargonie bankowym to po prostu elegancka nazwa na udzielenie pożyczki innemu bankowi. Mechanizm jest prosty, jeden bank przekazuje kapitał drugiemu (czyli składa depozyt) i oczekuje za to zysku. Wysokość tego zysku to właśnie WIBOR. To nic innego jak hurtowa cena pieniądza, czyli koszt, jaki banki ponoszą (lub twierdzą, że ponoszą), pożyczając sobie nawzajem środki.
A teraz kulminacyjny moment - musisz zwróć uwagę na ten niepozorny tryb przypuszczający w definicji „mogłyby składać”. To jest klucz do zrozumienia całego problemu. Ten jeden wyraz wskazuje, że WIBOR odnosi się do potencjału rynku, a nie wyłącznie do twardych, historycznych transakcji, które zostały już „klepnięte”. Co to oznacza dla Ciebie? Że wskaźnik ten określa cenę, po jakiej banki deklarują, że są gotowe zawrzeć transakcję w danej chwili, nawet jeśli w rzeczywistości tego dnia nikt nikomu nie pożyczył pieniędzy na 3 czy 6 miesięcy. Teoretycznie taka konstrukcja ma zapewnić ciągłość wskaźnika, gdy na rynku brakuje żywej gotówki, ale w praktyce rodzi to szereg pytań o jego rzetelność.
REKLAMA
REKLAMA
Kto pilnuje strażników? Rola GPW Benchmark S.A.
Skoro wiemy już, jak ten mechanizm działa (lub jak mógłby działać), zadajmy pytanie: kto trzyma na tym wszystkim rękę? Oficjalnym „szeryfem” w tym mieście jest spółka GPW Benchmark S.A. To ona pełni rolę Administratora i to na niej spoczywa odpowiedzialność za to, by cały proces odbywał się zgodnie z surowym, unijnym reżimem zwanym rozporządzeniem BMR.
To nie jest tak, że Administrator tylko wrzuca wyniki do Excela i publikuje je na stronie. Jego zadaniem jest merytoryczna kontrola - musi sprawdzać, czy dane, które spływają z banków, mają w ogóle sens.
Matematyka zamiast „widzimisię”
Podstawowym argumentem, który ma nas uspokoić, jest - brak uznaniowości. System został tak zaprojektowany, żeby wyeliminować czynnik ludzki. Zgodnie z przepisami, GPW Benchmark nie może rano wstać i stwierdzić: „Dziś WIBOR będzie wyższy, bo tak czujemy”.
Stawka WIBOR ma być wynikiem zimnych, sztywnych procedur matematycznych i Metody Kaskady Danych (o której będzie za chwilę). To ma być automat, a nie subiektywna decyzja prezesa. Dodatkowym bezpiecznikiem jest Komitet Nadzorczy, który patrzy im na ręce i sprawdza, czy metodologia jest przestrzegana.
Teoria vs. Zaufanie
Cała ta skomplikowana konstrukcja - brak arbitralności, wieloetapowa weryfikacja i nadzór instytucjonalny - ma jeden cel: zapewnić nas, że WIBOR obiektywnie odzwierciedla realia rynkowe. Na papierze wygląda to na system idealny, który powinien być fundamentem naszej wiary w rzetelność i transparentność ceny pieniądza. Teoretycznie te mechanizmy minimalizują ryzyko manipulacji do zera. Pytanie, które jako prawnicy wciąż zadajemy, brzmi jednak: Czy nawet najlepiej nadzorowany algorytm może pokazać prawdę o rynku, na którym... prawie nikt nie handluje?
REKLAMA
Godzina "zero" i sędziowskie noty
Masz w swoim kalendarzu ustawione przypomnienie na godzinę 11:00? Pewnie nie, a powinieneś! To właśnie wtedy, w każdy dzień roboczy, ważą się losy Twoich odsetek. Ten moment nazywa się profesjonalnie Fixingiem.
Podczas gdy Ty dopijasz drugą kawę, Administrator zbiera dane od banków i ustala stawki dla najpopularniejszych terminów, takich jak 3M czy 6M. Co prawda jest jeszcze druga tura o 17:00, ale ona dotyczy stawek jednodniowych (overnight – O/N) – to techniczne rozliczenia, które bankowcy robią „na do widzenia”, i które Ciebie, jako kredytobiorcę, interesują znacznie mniej.
Ciekawsze jest jednak to, jak oni to liczą. To nie jest zwykła średnia arytmetyczna, jaką pamiętasz ze szkoły. Mechanizm przypomina nieco ocenianie skoków narciarskich - chodzi o to, by wyeliminować „wypadki przy pracy” albo celowe manipulacje. System bierze wszystkie oferty, a następnie automatycznie wyrzuca do kosza te skrajne – dwie najwyższe i dwie najniższe (zakładając, że mamy komplet graczy przy stole). Dopiero z tego, co zostanie pośrodku, wyciąga się średnią, która trafia do Twojej umowy.
Mit bankowej demokracji
I tu dochodzimy do największego nieporozumienia. Wiele osób żyje w przekonaniu, że WIBOR to jakiś „głos ludu” bankowego - średni koszt pieniądza dla całego sektora finansowego w Polsce, na który wpływ mają wszyscy, od gigantów po małe banki spółdzielcze. Nic bardziej mylnego. Rzeczywistość jest dużo bardziej elitarna. WIBOR nie jest ustalany przez „wszystkie banki”, ale przez bardzo wąskie, wyselekcjonowane grono zwane Uczestnikami Fixingu. To zamknięty elitarny klub.
Zamiast demokracji mamy tu oligarchię, o cenie pieniądza decyduje obecnie zaledwie 10 największych instytucji, które spełniły wymogi Kodeksu Postępowania i dostały oficjalne zaproszenie od Administratora. Reszta rynku - setki mniejszych podmiotów - musi po prostu tańczyć tak, jak ta dziesiątka im zagra.
Kto rozdaje karty w tej grze?
Zastanawiasz się, czyje decyzje (i prognozy) wpływają na to, ile co miesiąc przelewasz na konto kredytowe? To nie jest żaden bezosobowy system sterowany przez sztuczną inteligencję w chmurze. Za wynikami stoją konkretne instytucje – absolutni giganci polskiej bankowości.
To właśnie ten elitarny klub, zwany fachowo Panelem Uczestników Fixingu, dostarcza „paliwo” do wyliczania wskaźnika. Zobowiązali się oni do pokazywania swoich kart - danych o realnych transakcjach oraz kwotowań, czyli ofert, po ile byliby skłonni pożyczyć pieniądze.
Oto lista obecności – znasz te logotypy z każdego rogu ulicy, a teraz wiesz, że to oni współtworzą WIBOR:
1. BGK (Bank Gospodarstwa Krajowego S.A.)
2. PKO BP (Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski S.A.)
3. Pekao SA (Bank Polska Kasa Opieki S.A.)
4. Santander Bank Polska S.A.
5. ING Bank Śląski S.A.
6. mBank S.A.
7. BNP Paribas Bank Polska S.A.
8. Bank Millennium S.A.
9. Citi Handlowy (Bank Handlowy w Warszawie S.A.)
10. Deutsche Bank Polska S.A.
(Te dane opieram na oficjalnej liście GPW Benchmark, bo skład tej grupy to informacja publiczna, choć rzadko reklamowana w spotach telewizyjnych).
Metoda Kaskady danych, czyli drabina do Twoich pieniędzy
Bankowcy będą Cię przekonywać, że WIBOR to twarda matematyka. I mają na to papiery – konkretnie nową metodologię zgodną z unijnym wymogiem BMR, która ma udowodnić, że wskaźnik ten nie opiera się wyłącznie na „deklaracjach" czy „życzeniowym myśleniu”.
Wymyślili coś, co w regulaminie nazywa się metodą kaskadową. Nazwa brzmi może poetycko, ale mechanizm jest techniczny. Wyobraź to sobie jako drabinę albo system awaryjny „Plan A, Plan B, Plan C”. Żeby ustalić stawkę, system sprawdza dane w ściśle określonej kolejności - jeśli nie ma danych na górze, spada stopień niżej.
Poziom 1 (Idea) - tutaj rządzi konkret. Patrzymy na rzeczywiste transakcje depozytowe, które banki faktycznie zawarły między sobą. To jest ten złoty standard - żywa gotówka na stole.
Poziom 2 (Plan B) – co, jeśli na rynku jest cisza i nikt nie pożycza? Wtedy system sięga po kwotowania wiążące (oferty „nie do odrzucenia”) albo dane z transakcji historycznych, przeliczone przez algorytmy.
Poziom 3 (Ostatnia deska ratunku) - A gdy transakcji brak i algorytmy milczą? Wtedy wchodzą oceny eksperckie. Brzmi dostojnie, ale w praktyce oznacza to, że banki szacują te wartości w oparciu o inne dostępne dane. Tu już jesteśmy najdalej od realnego przepływu pieniądza.
Na samym końcu, żeby nikt nie próbował „majstrować” przy wyniku, system działa trochę jak sędziowie w skokach narciarskich. Odrzuca noty skrajne - te najwyższe i te najniższe z całego panelu - a dopiero z tego, co zostanie pośrodku, wyciąga średnią arytmetyczną. I tak powstaje oficjalny WIBOR.
Poziom 1, czyli fundament na piasku
Pamiętasz tę „solidną drabinę”, o której była mowa powyżej? Teoretycznie Poziom 1 - czyli prawdziwe transakcje - to absolutny fundament tego systemu. Brzmi świetnie, prawda? Ale tu właśnie pies jest pogrzebany. W praktyce ten fundament napotyka na potężne problemy strukturalne.
Żeby to zrozumieć, musimy cofnąć się do roku 2008 i upadku Lehman Brothers oraz kłopotów Northern Rock to nie były tylko nagłówki w gazetach - to był moment, w którym światowa bankowość straciła cnotę. Wydarzenia te trwale zmieniły DNA zarządzania ryzykiem. Mówiąc wprost, banki przestały sobie ufać. Skończyły się czasy pożyczania „gołej gotówki” na dłuższe terminy (jak 3 czy 6 miesięcy) na przysłowiowy uścisk dłoni, bez żadnego zabezpieczenia.
Miasto duchów
Co się stało z rynkiem? Handel uciekł w dwóch kierunkach. Albo w superkrótkie transakcje jednodniowe (O/N), albo w transakcje zabezpieczone (tzw. Repo), gdzie bank mówi do drugiego - „pożyczę ci, ale daj coś w zastaw”. Problem w tym, że te bezpieczne transakcje nie są uwzględniane wprost w WIBOR-ze.
Efekt jest taki, że rynek, który WIBOR ma rzekomo mierzyć - czyli rynek niezabezpieczonych pożyczek na kilka miesięcy - przypomina dzisiaj miasto duchów. Rzeczywistych transakcji jest tam jak na lekarstwo albo nie ma ich wcale.
Kiedy algorytm musi zgadywać
Skoro na Poziomie 1 wieje pustką, co robi system? Zgodnie z procedurą „spada” kaskadowo niżej. Zamiast na faktach, zaczyna opierać się na modelach matematycznych, Rynkach Powiązanych i ostatecznie na Kwotowaniach Wiążących, czyli deklaracjach.
I to jest właśnie ten argument, który najczęściej pada na sali sądowej. Krytycy wskaźnika punktują bezlitośnie, że ta niska „transakcyjność” na pierwszym poziomie dowodzi, że WIBOR oderwał się od rzeczywistości. Mierzy on rynek w kształcie, jaki istniał przed wielkim kryzysem, a nie ten, który mamy dzisiaj.
Tenory, czyli jak często bank mówi „sprawdzam”
WIBOR to nie jest jeden, sztywny monolit. Występuje w różnych wariantach czasowych, które bankowcy nazywają wdzięcznie „tenorami”. Nie ma to nic wspólnego ze śpiewaniem w operze - chodzi po prostu o okres, na jaki te banki deklarują chęć pożyczenia sobie pieniędzy.
Dla Ciebie wybór tenoru to decyzja o tym, jak często bank będzie aktualizował Twoje oprocentowanie. I wierz mi, każda opcja ma swoje blaski i cienie.
WIBOR 1M (Opcja dla nerwowych) - to stopa dla pożyczek miesięcznych. W praktyce kredytowej oznacza to bycie na pierwszej linii frontu. Twoje oprocentowanie zmienia się co miesiąc, więc rata jest niesamowicie wrażliwa na bieżące nastroje rynku. Plus? Reaguje szybko. Minus? Fundujesz sobie ciągłą zmienność i niepewność co do kwoty przelewu w przyszłym miesiącu.
WIBOR 3M (Złoty środek?) - to najpowszechniejszy standard na rynku. Działa to tak - bank ustala Twoją ratę i masz „święty spokój” przez cały kwartał. Dopiero po trzech miesiącach następuje aktualizacja. To klasyczny kompromis - masz trochę stabilności, ale wciąż w miarę szybko odczuwasz, co dzieje się w gospodarce.
WIBOR 6M (Miecz obosieczny) - tutaj rata jest zabetonowana na całe pół roku. Brzmi bezpiecznie? Uważaj, bo to pułapka!
• Scenariusz A (Stopy rosną) - jesteś górą. Wszyscy już płacą więcej, a Ty wciąż cieszysz się starą, niższą stawką. Opóźniasz ból wzrostu raty.
• Scenariusz B (Stopy spadają) - tu zaczyna się dramat. Rynek tanieje, sąsiedzi płacą mniej, a Ty jesteś uwięziony z drogą ratą, bo Twój cykl aktualizacji jeszcze nie nadszedł. Płacisz „podatek od powolności” mimo spadków na rynku.
Zaginiony w akcji: Przypadek WIBOR 12M
Zauważyłeś, że w nowych umowach ze świecą szukać stawki 12-miesięcznej? Jeszcze parę lat temu WIBOR 12M był standardem, a dziś to gatunek niemal wymarły, spotykany w ofertach konsumenckich rzadziej niż uczciwy sprzedawca używanych aut.
Dlaczego banki go uśmierciły? Odpowiedź sprowadza się do strachu, który w finansach ładnie nazywa się „premią za ryzyko”. Żyjemy w tak niestabilnym otoczeniu makroekonomicznym, że pożyczanie sobie pieniędzy na rok „na sztywny procent” stało się dla banków hazardem, na który nie mają ochoty.
Rynek transakcji rocznych po prostu wysechł - brakowało płynności, nikt nie chciał handlować na tak długi termin. A skoro nie ma transakcji, to wskaźnik stawał się trudny do rzetelnego wycenienia. Rynek uznał więc, że bezpieczniej (dla banków, rzecz jasna) będzie trzymać klientów na krótszej smyczy, opierając produkty o częściej aktualizowane tenory 1M i 3M.
RPP a WIBOR: Dlaczego to nie są bliźniacy?
Wiele osób myśli, że kiedy w telewizji ogłaszają decyzję Rady Polityki Pieniężnej (RPP), to WIBOR automagicznie przyjmuje tę samą wartość, to błąd! Choć WIBOR jest silnie skorelowany ze stopą referencyjną Narodowego Banku Polskiego, to nie jest z nią tożsamy. To raczej kuzynostwo niż rodzeństwo.
Żeby zrozumieć, dlaczego Twoja rata nie równa się dokładnie temu, co ogłosił Prezes NBP, musimy spojrzeć na, jak to ładnie nazywamy, „odmienną naturę prawno-ekonomiczną” obu wskaźników. Wyobraź sobie to w przestrzeni:
Układ Pionowy (RPP/NBP) - decyzje Rady wyznaczają koszt pieniądza na linii - bank komercyjny <-> Bank Centralny (Wielki Szef).
Układ Poziomy (WIBOR) - tu schodzimy na ziemię. Ten wskaźnik wycenia pieniądz między dwoma bankami komercyjnymi.
Cena bezpieczeństwa vs. Cena ryzyka
Stopa referencyjna NBP to absolutna podstawa - określa rentowność bonów pieniężnych emitowanych przez NBP. W praktyce wyznacza ona minimalną cenę pieniądza na rynku. Dlaczego minimalną? Bo jest to instrument tzw. wolny od ryzyka. Bank Centralny, jako emitent waluty, z definicji nie może zbankrutować (chyba że upadnie całe państwo, ale to inny temat).
Z WIBOR-em sprawa jest bardziej skomplikowana. Jest to wskaźnik szerszy. Bierze on tę bezpieczną stopę NBP i dorzuca do niej swój narzut - tzw. marżę rynkową (spread). To pojęcie, które po erze kredytów pseudowalutowych i sądowych batalii zna już chyba każdy w tym kraju – i umówmy się, nikomu nie kojarzy się ono z niczym przyjemnym.
Skąd ten narzut? To proste banki nie ufają sobie tak bardzo, jak ufają NBP. Pożyczając pieniądze koledze z innej instytucji na tzw. Rynku Bazowym (czyli w tym wyselekcjonowanym segmencie rynku, który Administrator uznał za reprezentatywny), bankierzy ponoszą ryzyko, które dzielimy na:
Ryzyko kredytowe: Obawa, że drugi bank nie odda pożyczki.
Ryzyko płynności: Strach, że stracą zdolność do regulowania swoich bieżących zobowiązań.
Dlatego WIBOR, co do zasady, jest zawsze wyższy od stopy referencyjnej NBP. Ta różnica zazwyczaj wynosząca od 0,2 do 0,5 punktu procentowego to nic innego jak rynkowa wycena strachu i ryzyka sektora bankowego, którą ostatecznie pokrywasz Ty w swojej racie.
Szklana kula, czyli płacisz za to, co (może) będzie
Jest jeszcze jeden element tej układanki, który może doprowadzić do szału, bo jest po prostu trudny do intuicyjnego zrozumienia. Chodzi o czynnik czasu. Stopa referencyjna NBP to wskaźnik typu „tu i teraz” - mówi, ile pieniądz jest warty w tej sekundzie. Z kolei WIBOR (szczególnie ten 3M i 6M) bawi się w futurologię i „patrzy w przyszłość”.
Rynek międzybankowy ma tendencję do wyprzedzania rzeczywistości, a konkretnie - wyprzedzania decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Działa to trochę jak zakład bukmacherski. Jeśli bankowi analitycy węszą w powietrzu podwyżki stóp procentowych w najbliższym kwartale, WIBOR potrafi wystrzelić w górę często jeszcze przed oficjalnym komunikatem Rady.
W finansach nazywa się to elegancko „mechanizmem dyskontowania”. W praktyce oznacza to tyle, że banki, wiedząc (lub zgadując), że pieniądz wkrótce zdrożeje, już dziś podnoszą cenę w swoich wzajemnych ofertach. Płacisz więc wyższą ratę nie za to, co jest, ale za to, co bankowcy myślą, że będzie. Na pocieszenie dodam, że działa to też w drugą stronę - oczekiwanie na obniżki może (i powinno) spowodować spadek WIBOR-u, zanim RPP w ogóle podejmie uchwałę.
Anatomia Twojej raty, czyli co masz w "koszyku"
Żeby zrozumieć, dlaczego kwota przelewu, który robisz co miesiąc, nagle skacze w górę lub w dół, musimy najpierw oddzielić ziarno od plew – czyli oprocentowanie od samej wysokości raty. Wbrew temu, co się potocznie uważa przy niedzielnym obiedzie, rata to nie jest prosta suma marży i WIBOR-u. Te dwa elementy to dopiero składniki, które tworzą tzw. oprocentowanie nominalne - bazę do dalszej matematyki.
Wzór na ten finansowy ból głowy (w przypadku oprocentowania zmiennego) wygląda następująco:
Oprocentowanie = Marża Banku (stała) + WIBOR (zmienny)
Każdy z tych składników gra w tym spektaklu inną rolę:
• Marża banku – to po prostu stały zarobek banku, który wynegocjowaliście (lub który bank Ci narzucił) i wpisaliście do umowy. To wynagrodzenie instytucji za to, że udzieliła Ci finansowania i obsłużyła cały proces. Co do zasady i ten element jest „zabetonowany” i niezmienny przez cały okres kredytowania.
• WIBOR – To ten „zły policjant”. Jest to zmienny koszt pieniądza na rynku międzybankowym, stanowiący bazę, do której bank dokleja swoją marżę. To właśnie humory tego wskaźnika odpowiadają za to, że koszt Twojej umowy się zmienia.
Gra w Tenory (1M, 3M, 6M)
W Twojej umowie przy haśle WIBOR zawsze pojawia się tajemniczy dopisek, zwany w żargonie tenorem (np. 1M, 3M, 6M). Nie bój się tego słowa - określa ono po prostu częstotliwość, z jaką bank mówi „sprawdzam” i aktualizuje Twoje oprocentowanie.
• WIBOR 1M - Oprocentowanie jest aktualizowane w cyklach miesięcznych.
• WIBOR 3M - Bank aktualizuje stawkę raz na kwartał.
• WIBOR 6M - Masz spokój (lub problem) przez pół roku, bo aktualizacja następuje w cyklach półrocznych.
Wybór tenoru ma kluczowe znaczenie dla dynamiki zmian Twojej raty. Mechanizm jest prosty, przy WIBOR 3M rata zmieni się szybciej w reakcji na to, co dzieje się na rynku. Z kolei WIBOR 6M daje dłuższą stabilizację - co jest zbawienne, gdy stopy rosną (opóźniasz podwyżkę), ale bardzo bolesne, gdy stopy spadają (bo Ty wciąż płacisz po starej, wyższej stawce, podczas gdy inni już cieszą się obniżkami).
Jak to uderza w Twoją kieszeń? Równe czy malejące?
Zanim przejdziemy do liczenia strat, musisz sprawdzić w umowie jedną kluczową rzecz w jakim systemie spłacasz dług. Na rynku mamy bowiem dwa główne rodzaje rat i mechanizm działania WIBOR-u na każdą z nich jest nieco inny.
Raty Równe (fachowo: Annuitetowe) - to najpopularniejszy wybór, bo na początku pozwala na niższą ratę i łatwiej dostać kredyt (wpływa na zdolność kredytową). Ale to trochę złudzenie optyczne.
- Jak to działa? Bank wylicza taką strukturę, żebyś co miesiąc przelewał (teoretycznie) tę samą kwotę.
- Gdzie jest haczyk? W początkowym okresie spłaty ta „równa” rata składa się w ogromnej większości z odsetek, a kapitału spłacasz tyle, co kot napłakał.
- Efekt WIBOR - jesteś niezwykle wrażliwy na zmiany stóp. Skoro Twoja rata to głównie odsetki, to każda podwyżka WIBOR-u drastycznie podnosi koszt, a Ty latami stoisz w miejscu ze spłatą samego długu.
Raty Malejące - opcja dla odważnych z grubym portfelem na starcie.
- Jak to działa? Co miesiąc spłacasz stałą, równą część kapitału, plus odsetki od tego, co zostało do oddania. Ponieważ dług maleje szybciej, odsetki (jak i cała rata) z każdym miesiącem spadają.
- Efekt WIBOR - tu też podwyżka boli, ale sumarycznie oddasz bankowi znacznie mniej odsetek w całym okresie kredytowania, bo szybciej spłacasz kapitał.
Policzmy to na zimno (dla Raty Równej)
Zmiana oprocentowania (wywołana zmianą WIBOR) wpływa bezpośrednio na część odsetkową. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie najpopularniejszych rat równych.
Biorąc pod lupę modelowy kredyt na kwotę 400 000 zł rozłożony na 25 lat, matematyka jest nieubłagana. Wzrost wskaźnika WIBOR o zaledwie 1 punkt procentowy (np. skok z 5% na 6%) skutkuje podwyższeniem miesięcznej raty o około 250–280 zł.
Musisz pamiętać, że to szacunki. Dokładna kwota zależy od tego, w którym momencie spłaty jesteś - im więcej kapitału zostało do oddania (a przy ratach równych na początku zostaje go dużo), tym dotkliwszy jest wzrost odsetek. Jest też dobra wiadomość - mechanizm ten działa symetrycznie. Jeśli WIBOR spadnie o 1 punkt, powinieneś zobaczyć analogiczną ulgę w swoim przelewie.
Czy to tylko teoria spiskowa? Cienie przeszłości: LIBOR, EURIBOR i bankowe kartele
Mógłbyś pomyśleć, że nasze czepianie się mechanizmów ustalania WIBOR-u to typowe prawnicze szukanie dziury w całym. Że przecież banki to instytucje zaufania publicznego, a system jest szczelny. Cóż, historia rynków finansowych uczy nas czegoś zupełnie innego, a na słowo „zaufanie” reagujemy głośnym śmiechem.
Jeśli ktoś zarzuci Ci, że podważanie uczciwości wskaźników referencyjnych to foliarstwo, mamy na to twardą odpowiedź. To nie są plotki z magla, ale fakty, które znalazły swój finał w Luksemburgu. Wystarczy przywołać wyrok Trybunału Unii Europejskiej w sprawie o sygnaturze C-883/19.
Jak wielcy grali w znaczone karty (Sprawa HSBC i inni)
W tym postępowaniu TSUE potwierdził czarno na białym istnienie kartelu manipulującego stawką EURIBOR (to taki starszy brat naszego WIBOR-u dla strefy Euro). Okazało się, że traderzy z wielkich, szanowanych instytucji (m.in. z Paryża, Londynu czy Nowego Jorku) zamiast konkurować, komunikowali się ze sobą na czatach, ustalając, jakie stawki zgłaszać, aby przesunąć wskaźnik w stronę, która akurat pasowała ich portfelom inwestycyjnym. Zamiast wolnego rynku, mieliśmy ustawiony mecz.
Upadek giganta LIBOR
Jeszcze głośniejszym echem odbiła się afera ze wskaźnikiem LIBOR (londyński odpowiednik). Tam skala manipulacji była tak bezczelna i powszechna, że ostatecznie doprowadziła do całkowitej kompromitacji i likwidacji tego wskaźnika. Bankierzy „dogadywali się” przy porannej kawie, by sztucznie zawyżać lub zaniżać stopy, zarabiając na tym krocie kosztem klientów.
Dlaczego to ważne dla Twojego kredytu w złotówkach?
Możesz zapytać: „Co mnie obchodzi Londyn czy strefa Euro?”. Otóż powinno. Afery te pokazały systemową słabość wskaźników opartych na deklaracjach i panelach bankowych - czyli dokładnie na tym, na czym w dużej mierze wisi nasz WIBOR (zwłaszcza gdy brakuje realnych transakcji).
To właśnie na zgliszczach afery LIBOR powstało unijne rozporządzenie BMR, które miało ukrócić te praktyki. Jednak pytanie pozostaje otwarte. Skoro w Londynie, Nowym Jorku i Paryżu bankierzy ulegli pokusie, by „podkręcić” wynik na swoją korzyść, tworząc nielegalne kartele, to czy mamy pewność, że w Warszawie jesteśmy zaszczepieni przeciwko chciwości? To pytanie retoryczne, ale warto je mieć z tyłu głowy, patrząc na swoją ratę.
Słowo na koniec
Widzisz więc, że WIBOR to nie jest prosty wskaźnik, ale skomplikowana maszyneria finansowa, oparta na regulaminach GPW Benchmark i aktywności wąskiego grona banków. Niezależnie od tego, czy wybrałeś raty równe (annuitetowe) czy malejące, zrozumienie, jak ten wskaźnik steruje Twoimi pieniędzmi, to podstawa, by nie dać się zaskoczyć kolejnym harmonogramom spłat.
Łukasz Hirsz, radca prawny - Kancelaria Radcy Prawnego Beata Strzyżowska
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA